sobota, 8 lutego 2014

Rozdział V

      Hasto odwrócił się. Pod jego koszulkę wdzierał się ciepły oddech kobiety. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Lithia podniosła wzrok i utkwiła go w błękitnym oceanie oczu mężczyzny. Subtelnie rozchyliła usta. Hasto patrzył na nią mrużąc oczy. Uważnie obserwował jej ciało. Wiatr wlatujący przez otwarte okno poruszał kasztanową toń jej włosów. Piersi falowały z każdym oddechem. Ramiona, ledwo dostrzegalnie, drżały. Jej głęboko zielone oczy utkwione były w jego oczach. Hasto wziął głęboki wdech. Do jego nozdrzy wtargnął zapach malinowo-kwiatowych perfum. Mężczyzna bardzo delikatnie dotknął ramienia kobiety. Powoli zsunął rękę i zatrzymał się na jej talii. Przyciągnął Lithię do siebie. Drugą ręką ostrożnie dotknął jej karku. Zbliżył się i delikatnie pocałował ją w szyję. Przez chwilę trwał tak, przyciskając wargi do jej skóry, po czym lekko obrócił głowę i i zatopił twarz w jej miękkich włosach. Owionął go słodki zapach malin. Jego ręce błądziły po jej ciele. Z wolna muskały jej aksamitną skórę, jak delikatne skrzydła motyla. Wędrowały po plecach, talii, brzuchu...
      Z jej ust wyrwał się cichy jęk. Oderwała się od mężczyzny i podeszła do łóżka. Usiadła i spojrzała na niego zadziornie. Delikatnie przygryzła dolną wargę. Hasto przyjrzał się jej dokładnie Długie włosy okalały twarz i ramiona, gęstą kaskadą spływały na miękki, tkany koc. Oczy błyszczały niebezpiecznie. Było w nich coś tajemniczego, intrygującego. Jej spojrzenie przyciągało go jak magnes. Powoli podszedł i, kładąc ją na łóżku, oparł się na rękach tuż nad nią. Patrząc jej w oczy złożył na jej ustach krótki pocałunek. Powoli podsunął jej tunikę do góry i chwycił jej pierś.
      Chaotyczną melodię ich westchnień przerwało głośne pukanie do drzwi. Hasto przelotnie musnął wargami jej usta i szybko podszedł do znajdującej się przy nogach łóżka torby. Ona, ledwo dotykając stopami podłogę, podbiegła do toaletki i kiedy rozległo się walenie w drzwi, już trzymała w ręce drewniany grzebień.
- Proszę! - warknął Hasto zawzięcie grzebiąc w torbie. Kątem oka odnalazł leżący na łóżku sztylet.
      Do pomieszczenia wpadło dwóch rosłych strażników. Obydwaj byli co najmniej głowę wyżsi od Hasto. Ręce trzymali na rękojeściach mieczów. Ten, który otworzył drzwi wszedł pierwszy do środka i rozejrzał się czujnie. Jego spojrzenie przez chwilę spoczęło na Lithii czeszącej włosy, po czym wwierciło się w twarz Hasto.
      - Jestem Toro, a to Kasam. Funkcjonariusze straży miejskiej miasta Rasse. Czy pan Hasto Liberta? – głos mężczyzny był spokojny, donośny i nieco zachrypnięty. Hasto miał wrażenie, że przez chwilę wibrował w powietrzu.
      - Tak.
      - Wczoraj aresztowaliśmy osobnika imieniem Travis. Nie stać go na wpłacenie kaucji. Od kiedy dowiedział się, ze jest pan w okolicy domaga się widzenia z panem, twierdząc, że jest pan jego przyjacielem i uiści opłatę za niego.
      - Co ten idiota znów zrobił?
      - Niestety nie wolno mi udzielać takich informacji. Ale jeżeli to pytanie świadczy o tym, że go pan zna, pójdzie pan z nami.
      Hasto wstał i spojrzał na Lithię. Wyjaśnił, że pójdzie i rozezna się w sytuacji, ona w tym czasie zaczeka i nigdzie się nie ruszy. Kobieta spojrzała na niego z niedowierzaniem i prychnęła. Chwyciła wiszącą na stojaku pelerynę, owinęła się nią i stanęła obok Hasto, patrząc mu wyzywająco w oczy. Ten tylko pokręcił głową i w czwórkę wyszli na zalaną słonecznymi promieniami ulicę. Hasto ruszył w stronę stajni. Gdy wrócił, strażnicy już czekali siedząc na swych wierzchowcach. Lithia chwyciła Hasto za ramię i zwinnie wskoczyła na konia tuż za mężczyzną. Objęła go mocno i galopem ruszyli w stronę miasta. W milczeniu pokonali większość drogi, podziwiając roztaczające się widoki. Tuż za wioską drogę otaczały skały wapienne, na których mech stworzył zielone mozaiki. Wiatr tańczył w liściach okolicznych sadów i przydrożnych topoli, delikatnie muskając pióra siedzących na nich ptaków. Słońce mieniło się w śnieżnobiałych kwiatach akacji.
        - Kim jest Travis? – głos Lithii wyrwał mężczyznę z zamyślenia.
      - Stary przyjaciel. Awanturnik, kobieciarz i kretyn jakich mało. Od zawsze miał dar do wpadania w tarapaty. Ciekaw jestem co tym razem nabroił.
      Lithia otwierała już usta, by zadać kolejne pytanie, jednak zanim zdążyła to zrobić zatrzymali się przed okazałym budynkiem. Ceglana budowla górowała nad innymi konstrukcjami. Hasto i jego towarzyszka weszli do środka, prowadzeni przez dwóch strażników. Wewnątrz panował przejmujący chłód.
      - Tutaj proszę – strażnik otworzył przed nimi drzwi i wpuścił ich do pomieszczenia, w którym najwyraźniej przetrzymywano tymczasowych więźniów. Na jednej z podwieszanych, drewnianych ławek siedział samotny mężczyzna. Na dźwięk otwieranych drzwi podniósł się i natychmiast rozpromienił.
        - Hasto! Wiedziałem, że przyjdziesz – uśmiechnął się i uściskał przyjaciela.
      Stojąca obok Lithia przyjrzała mu się uważnie. Pasma bujnych blond włosów sięgały ramion, okalały twarz o wyraźnych, ostrych rysach, lekko przysłaniały elektryzująco niebieskie oczy. Travis był nieco niższy od Hasto, ale równie dobrze zbudowany. Lniana koszulka opinała umięśniony tors, a kiedy mężczyzna wziął głęboki wdech, Lithia miała wrażenie, że ubranie zaraz nie wytrzyma i trzaśnie, nic takiego jednak się nie stało. Jeszcze raz zmierzyła blondyna spojrzeniem. Był cholernie przystojny, jednak wcale nie budził jej zaufania.
      - Co znowu narozrabiałeś? – zapytał Hasto i utkwił czujny wzrok w oczach przyjaciela, na co Travis zareagował szerokim, zawadiackim uśmiechem.
      - Nie zapłaciłem pewnej sympatycznej niewieście za skorzystanie z jej usług.

2 komentarze:

  1. Przeczytałam wszystkie rozdziały. CUDO!!!!! Naprawdę genialnie piszesz. Tylko krótko:) Zapraszam do siebie na podobne opko:
    lustereczkopowiedzprzecie.blox.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest dobrze, kumpel i niepoprawny podrywacz w jednym :D

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie reklamy proszę zamieszczać w "spamowniku", odwiedzam każdy blog.

Nie uznaję czegoś takiego jak obs za obs i kom za kom.
Obserwuję tylko te blogi, które naprawdę mnie interesują.

Nomida zaczarowane-szablony