sobota, 8 lutego 2014

Rozdział II

      Zaczynało dnieć, gdy Hasto wyruszył w dalszą drogę. Koń paradnym krokiem maszerował środkiem strumienia. Pierwsze promienie słońca migotały w zielonych, żółtych i czerwonych liściach. Jesień tego roku nadeszła niespodziewanie szybko i powoli obejmowała las swymi brunatnymi ramionami. Jaskółki zrywały się z koron drzew, by kontynuować swój lot na południe, a skowronki coraz szerzej otwierały dziobki, wydając z siebie zachwycające melodie. Ich śpiew wspaniale komponował się z szelestem liści i szemraniem strumienia. Zupełnie nagle, w jednej chwili żaby rozpoczęły swój poranny rechotliwy koncert. Oślizgłe pomarańczowe płazy były wszędzie. Na drzewach, w wodzie, w trawie. Wlepiały w mężczyznę wyłupiaste oczy. Zaniepokojony koń rżał cicho. Co chwila prychał, gdy jakieś stworzenie poruszało się. Jedna z żab spadła z gałęzi, ocierając się o nagie ramię mężczyzny. Hasto krzyknął. Na jego skórze pojawiła się rozogniona czerwona pręga. Żaby rechotały coraz głośniej. Mężczyzna rzucił się ku strumieniowi i obmył palącą ranę. Chłodna woda przyniosła ukojenie tylko na chwilę, bo ramię błyskawicznie wysychało i ból powracał. Żaby rechotały coraz głośniej. Hasto rozejrzał się. Jaskrawe płazy otoczyły go zwartym kręgiem, a ich rechot stał się przerażający, przenikliwy. Nieco dalej koń wierzgał i wydawał z siebie dzikie wizgi. Stratował kilka żab, które pod naciskiem jego kopyt rozbryzgiwały się jak purchawki. Pomarańczowy krąg zacieśniał się wokół mężczyzny. Żaby zaczęły skakać i Hasto spostrzegł, że odbijają się od powierzchni wody nie zanurzając w niej. Choć strumień był dość płytki, mężczyzna zauważył spore zagłębienie jakieś dwa kroki dalej. Żaby rechotały coraz głośniej. Hasto wziął głęboki wdech, zgiął się w pół i, z całych sił odpychając się nogami, zanurkował pod jaskrawopomarańczowymi płazami. Najszybciej jak potrafił wystrzelił z wody i wskoczył na wierzchowca.
      - Dalej, Ignis!
      Koń pognał w górę strumienia zostawiając za sobą rozrechotane, skaczące pomarańczowe plamy. Hasto odetchnął. Nigdy w życiu nie widział czegoś takiego. Jak ja nie znam świata... pomyślał. Był mężczyzną, którego zachwycało piękno natury, był ciekawy otaczającej go rzeczywistości, fascynowały go wschody i zachody słońca, uwielbiał patrzeć w rozgwieżdżone niebo. Jednak potrafił w jednej chwili przysłonić swoją naturę płaszczem męstwa, brawury i hartu ducha. Potrafił z zimną krwią zabić innego człowieka. Potrafił bez lęku stanąć oko w oko z rozsierdzonym bykiem, z pewnością, że wygra. Zawsze wygrywał. Dlatego musiał odejść. Musiał wygrać wyścig ze śmiercią.

2 komentarze:

  1. Podoba mi się sposób Twojego pisani i ciekawe opisy, które malują w mojej wyobraźni wspaniałe i kolorowe obrazy. Czy powtórzenie tego samego zdania "Żaby rechotały coraz głośniej." jest zamierzone?

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie reklamy proszę zamieszczać w "spamowniku", odwiedzam każdy blog.

Nie uznaję czegoś takiego jak obs za obs i kom za kom.
Obserwuję tylko te blogi, które naprawdę mnie interesują.

Nomida zaczarowane-szablony