Chłodny
wiatr, jak subtelne palce kochanka, muskał nabierające głębokich,
ciepłych barw jesieni, gałęzie brzóz, olszyn i topoli, które
szumiały cicho, mieniąc się złotem, czerwienią i ciemnymi
odcieniami zieleni. Korony drzew pochylały się lekko, poruszane
nieustającymi, wschodnimi podmuchami. Tańcząc, gubiły liście,
które barwnym korowodem opadały na ziemię, zaściełając ją
miękkim dywanem przemijania.
Powoli
zza pofalowanej, pokrytej przełamaną złotem zielonością, linii
horyzontu wyłoniła się blada kula słońca, zalewając wszystko
różowo-błękitną poświatą i podbijając biel pojedynczych
obłoków delikatnym, jasnym fioletem, sypnęła garść skrzących
się, wielobarwnych iskier na falującą taflę jeziora.
Gdzieś
niedaleko zakrzyczał kos, obwieszczając początek nowego dnia.
Spotkali
Hasto, gdy oddawał się samotnej kontemplacji wschodzącego słońca.
Poranny różowo-błękitny blask igrał na jego zmęczonej twarzy.
On także nie zaznał tej nocy dobrego snu. Niebieskie oczy,
obramowane ciemnymi cieniami, wydawały się być przygasłe, a na
czole pojawiła się głęboka, pionowa bruzda. Kiedy stanęli
nieopodal niego, obrzucił ich tylko niechętnym spojrzeniem i
westchnął.
-
Hasto. – Travis położył dłoń na ramieniu przyjaciela. - Chodź
z nami. Ucieknijmy stąd. Z daleka od Laedere. Z daleka od
niebezpieczeństwa. Nie musimy być częścią tego szaleństwa.
Czarnowłosy
strącił jego rękę i spojrzał w jego przepełnione nadzieją
oczy. Przez chwilę się zawahał. Chęć powrotu do normalności
mieszała się w nim z rozgoryczeniem. W głowie zaszumiały mu słowa
Vanity. On nie jest twoim przyjacielem, Hasto. Zdradził cię.
Zabrał ci kobietę.
-
Nigdzie z wami nie idę – warknął, a na jego twarzy zagościł
nieładny grymas.
-
Hasto... - zaczęła cicho Lithia.
Obrócił
się gwałtownie w jej stronę i zmrużył oczy.
-
Zamilcz – wysyczał. - Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Ani
gdziekolwiek iść.
Lithia
otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Zamknęła je i spuściła głowę.
-
Straże! - Hasto zauważył dwóch rosłych mężczyzn, wychodzących
z prostopadłego korytarza. Jednym z nich okazał się Ravnarr. -
Dlaczego więźniowie nie są w celi?
-
Być może mieli powód, aby ją opuścić. - Ravnarr wzruszył
ramionami.
Hasto
spojrzał na niego z niechęcią i, ignorując nieme błaganie
Lithii, nakazał mężczyznom zaprowadzić więźniów tam, gdzie ich
miejsce.
-
Co się tutaj dzieje? - Głos Vanity sprawił, że po plecach jej
siostry przepełzły zimne macki lęku.
Hasto
obrócił się w stronę blondynki. Na jego twarz wpłynął dziwny
wyraz czułości, jakby była zaledwie cienką warstwą słonecznych
promieni na grubej tafli lodu. Kobieta z obojętnością potoczyła
wzrokiem po zebranych i ponowiła pytanie.
-
Już nic – mruknął Ravnarr i chwycił nadgarstek Lithii.
Kasztanowłosa
nie poruszyła się. Jej wzrok utkwiony był w ukarminowanych wargach
Vanity, które bezgłośnie szeptały. Odebrałam ci go.
Lithia doskonale wiedziała o kogo chodzi, ale przyjmowała tego do
wiadomości. Zmrużyła oczy. Nie. Nigdy nie będzie twój. Już
otwierała usta, aby jej opowiedzieć, ale Vanita była szybsza.
-
Wychłostaj tę sukę, Ravnarr. Odechce jej się sprzeciwiać wyrokom
Czasu. - Na jej ustach zagościł złośliwy uśmiech.
-
To ty jesteś suką – powiedział cicho Travis, unosząc butnie
głowę. - Jesteś zwykłą, sprzedajną dziwką na usługach
Laedere.
Ravnarr
spojrzał na niego z nieskrywanym podziwem. Hasto odwrócił głowę,
rozdarty pomiędzy obroną kobiety, która pokazała mu prawdę, a
dołączeniem do przyjaciela. Vanita otworzyła usta, mruknęła
przekleństwo i rzuciła się na Travisa, wymierzając mu siarczysty
policzek. Twarz mężczyzny zaczęła boleśnie pulsować ostrą
czerwienią.
Lithia
wyszarpnęła rękę z uchwytu Ravnara i skoczyła na siostrę,
targając ją za jasne pasma. Upadły na marmurową posadzkę z
dzikim wrzaskiem wściekłości. Vanita zatopiła długie paznokcie w
policzku Lithii, przez co krew kasztanowłosej splamiła jej bladą
skórę. Ruda nie była dłużna, uniosła się i chwyciła szyję
siostry, jednak jej palce ześlizgnęły się za sprawą czerwonej
cieczy i tylko chwyciła jej suknię, rozdzierając ją i ukazując
białą koronkę bielizny blondynki. Vanita otwartą dłonią
uderzyła Lithię w krwawiący policzek, co sprawiło, ze z jej ust
wyrwał się okrzyk bólu. Pokonując rozgwieżdżony mrok, który
zamajaczył jej przed oczami, Lithia uderzyła przeciwniczkę w
brzuch. Rozległ się trzask łamanej kości.
Pierwszy
oprzytomniał Ravnarr. Chwycił Lithię w pasie i odciągnął ją od
siostry. Kasztanowłosa wciąż wierzgała, łokciem trafiła w
krocze mężczyzny, który zagryzł zęby, ale nie wypuścił jej ze
swoich ramion. W końcu opadła z sił i dyszała ciężko, nadal
podtrzymywana przez mężczyznę.
-
Mówiłam, że to nic nie da – warknęła Lithia, poprawiając
bandaż na twarzy.
-
Spróbujemy jeszcze raz. - Zdeterminowanie wywołało na twarzy
Travisa zabawny wyraz zaciętości.
-
On jest po wpływem Vanity – mruknęła. - Nie wiesz, jak ona
potrafi omotać mężczyzn. A poza tym, gratuluję. W końcu ktoś
nazwał ją po właściwym imieniu.
Travis
uśmiechnął się, ale nie odezwał. Spojrzał na Lithię.
Kasztanowe włosy niepokornie wymsknęły się z objęć czarnej
tasiemki i okalały teraz drobną twarz kobiety łagodnymi falami.
Oczy Lithii przywodziły mu na myśl zieloność łąki, skąpanej w
ciepłych promieniach letniego słońca. Mimowolnie spojrzał na jej
falujące przy każdym oddechu piersi, widoczne przez wycięcie w
lnianym materiale cienkiej koszuli. W myślach powrócił do ich
wspólnej nocy. Pełnej czułości i westchnień. Z żadną kobietą
nie przeżył takiej nocy. Nagle zapragnął znaleźć się obok
niej. Poczuć znów jej ciepło, jej kojący zapach. Podszedł powoli
i delikatnie przygarnął ją do siebie ramieniem. Owionęła go woń
kwiatów i malin. Przymknął oczy, rozkoszując się przyjemnym
zapachem.
_
Rozdział z dedykacją dla pewnej Kaczki, bez której pewnie by go nie było. Tylko ona swoimi groźbami potrafi mnie zmotywować :)
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Za wszelkie błędy przepraszam i proszę o ich wytknięcie :)
Jeeeej.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo pikny, chociaż trochę nie zrozumiałam, dlaczego nie byli w celi. Być może to przez moje roztargnienie, albo po prostu tak miało być.
jestem pod wrażeniem opisów przyrody ☺
OdpowiedzUsuńSuper :) Podobało mi się wszystko, dosłownie i opisy przyrody i walki dziewczyn ( zaszalałaś, od razu przyszła mi na myśl walka kobiet w budyniu, czekoladzie albo czymś takim, czym faceci się rajcują :D) oraz pragnienia Travisa.Good job!
OdpowiedzUsuń