Blady
świt przesłoniły obfite chmury, przez które przedzierały się
pojedyncze promienie dzielnie walczącego słońca. Na bruk przed
fortecą poczęły spadać pierwsze krople chłodnego deszczu, a
szarość uliczek pokryła się drobną, ciemną mozaiką
rozpryśniętych drobin wody. Łagodna mżawka, wpadająca przez
otwarte na oścież okno, osadzała się na nieosłoniętych
ramionach Lithii, swoim chłodem wywołując gęsią skórkę.
Kobieta nie poruszała się jednak, jakby nie odczuwając drażniącej
jej ciało wilgoci. Jej zielone oczy utkwione były w przemawiającym
Tempusie, ale myśli uparcie dryfowały wokół mężczyzny
siedzącego po jego prawej stronie.
Hasto
wciąż udawał, że nie dostrzega jej ukradkowych spojrzeń, jej
tęsknej miny. Zawzięcie starał się jej nienawidzić, ale
wewnętrzny głos podpowiadał mu, że to nie nienawiść powinien do
niej żywić. Nie potrafił jednak wykrzesać z siebie ciepłych
uczuć. Nie po tym, co powiedziała mu Vanita. Lithia chciała go
zabić. Chciała, aby stał się jej ofiarą. Udawała, że go kocha,
aby zdradzić go z najlepszym przyjacielem. A teraz uparcie
tłumaczyła swoją nieudolność. Buzująca w nim nagle wściekłość
zacisnęła jego pięści. Paznokcie wbiły się w skórę dłoni, a
knykcie pobielały. Nie pozwoli, aby znów się do niego zbliżyła.
Aby znów go skrzywdziła.
Znudzony
Travis poprawił się w wyściełanym perkalem fotelu, który zajął
mimo nakazu stania. Miał już dość wywodu starca, dotyczącego
niekompetencji, głupoty i bezsensownego uporu Lithii. Od pół
godziny nieustannie Tempus rozwodził się na tym, jak Laedere
powinno ją ukarać i nie doszedł jeszcze do żadnej konkluzji,
która by go satysfakcjonowała.
Z
ust blondyna wydarło się stłumione ziewnięcie. Zakrył usta
dłonią, ale i tak Lithia zgromiła go spojrzeniem. Od rozmowy z
Ravnarrem stała się drażliwa i bardziej złośliwa niż zwykle. O
ile to możliwe. Travis domyślał się, że po wyjściu z sali,
obrzuci go inwektywami. Westchnął i zmrużył oczy. Zmierzył ją
spojrzeniem. Wyswobodzone z długiego warkocza, pojedyncze kosmyki
kasztanowych włosów okalały drobną, owalną twarz, lekko
przysłaniając zielone tęczówki dużych, migdałowych oczu. Pełne
usta, rozchyliły się nieco w geście zamyślenia. Travis
zastanawiał się, jak wyglądałaby, gdyby nie została wojowniczką
Laedere. Renegatką Laedere, poprawił się w myślach. Kim by
była? Królewną? Chłopką? Prostytutką?
-
… ty i twój towarzysz zostajecie skazani na śmierć przez
powieszenie. – Słowa Tempusa wyrwały Travisa z rozmyślań.
Poderwał gwałtownie głowę i spojrzał na przywódcę klanu.
-
Co takiego? - Wyrwało się spomiędzy zaciśniętych zębów
blondyna.
Tempus
obrócił się i popatrzył na niego z obojętnością, jak gdyby
czyjaś śmierć w ogóle go nie ruszała. Nie krył swojej niechęci
do Travisa.
-
To co słyszałeś, przyjacielu - odparł z przekąsem. - Jutro
obydwoje przyozdobicie laederskie stryczki. Taka jest kara za zdradę
i współudział w niej.
*
Tej
nocy Lithia nie mogła zasnąć, a kiedy upragniony sen nadchodził,
dręczyły ją nieustające koszmary.
Burzowe
chmury przesłoniły słońce i skąpały Plac Skazanych w złowrogim
półmroku. W centralnej części strefy śmierci, na wysokim
podeście, połączonym z brukiem kilkoma schodami stała drewniana
konstrukcja. Masywne bele skrzypiały cicho pod naporem powietrza, a
przewieszone przez nie trzy grube pętle kołysały się, poruszane
westchnieniami wiatru.
Nagle
z zaułku wyłoniły się dwie postaci. Lithia rozpoznała w nich
Travisa i... kata. Krzyknęła, ale jej głos odbił się echem i
powrócił do niej, powtarzający się wielokrotnie, jakby zamknięto
ją w szklanej kuli.
Mężczyźni
powoli zbliżyli się do szubienicy i kat, odziany w czarną maskę,
skrywającą jego twarz, przełożył grubą linę przez głowę
Travisa, mierzwiąc jego włosy. Spojrzenie blondyna było
przepełnione obojętnością, jednak na dnie jego pustych oczu
znajdowały się pokłady głębokiego smutku, jak gdyby usiłował
pogodzić się z własną śmiercią, ale nie do końca potrafił
tego dokonać. Kiedy dostrzegł Lithię, w jego wzroku pojawiło się
oskarżenie. To była wyłącznie jej wina. To ona go tu
przyprowadziła. To ona skazała go na powieszenie. A teraz stała
nieruchomo i przyglądała się jego kilku chwilom, które mu
pozostały, jakby czekając, aż zaciskająca się na jego szyi pętla
wydrze mu z płuc ostatnie tchnienie życia.
Wrzasnęła
na całe gardło, gdy kat pociągnął dźwignię i wstrząsane
konwulsjami ciało mężczyzny naprężyło linę. Chciała rzucić
się w jego stronę, rozciąć, rozerwać grube sploty, ale mięśnie
odmówiły jej posłuszeństwa. Nie mogła poruszyć żadną
kończyną, nie mogła nawet krzyczeć. Nie mogła już zrobić nic.
-
Wszystko w porządku? Krzyczałaś. - Cichy głos i delikatny dotyk
przywróciły ją do rzeczywistości. Usiadła gwałtownie i nerwowo
otarła spływające po policzkach łzy. Travis ponowił pytanie.
-
Tak – szepnęła. - To tylko koszmar...
Mężczyzna
bez słowa objął ją i przyciągnął do siebie. Pełnym
opiekuńczości gestem pocałował jej czoło, po czym oparł o nie
policzek.
-
To moja wina – załkała w jego koszulę. - To przeze mnie
zginiemy.
-
Nie mów tak. - Delikatnie ujął w dłonie jej twarz i zmusił ją,
by na niego spojrzała. - Jeszcze może nam się udać. Mamy kilka
godzin.
-
Nawet jeżeli udałoby nam się dostać do podziemi Laedere, nie
namówimy Hasto, aby poszedł z nami.
-
Nie dowiemy się tego, jeśli nie spróbujemy. Może twoja siostra
nie zmieniła go aż tak. Może wciąż coś do ciebie czuje. - Kiedy
wymawiał te słowa na jego twarzy zagościł dziwny grymas.
-
Obyś miał rację...
_
Jest i on, powstały pomimo twórczego zastoju. Mam nadzieję, że nie jest zły :)
Martwi mnie malejąca liczba komentarzy, bo przez nią maleje moja motywacja do publikowania tej historii.
Pokażcie mi, że jesteście!
Liczę na Wasze konstruktywne opinie :)
Zapraszam także na mój drugi blog - zapach-burzy- gdzie przedwczoraj pojawił się prolog.
Zapraszam także na mój drugi blog - zapach-burzy- gdzie przedwczoraj pojawił się prolog.
Jesteśmy, pewnie, że tak :) Podoba mi się scena "zabicia, ale nie na śmierć" - nie wpadłam na to podczas rozmowy :) I czekam na dryfujące myśli :)
OdpowiedzUsuńPisz i nie przestawaj :) Mniej komentarzy jest prawdopodobnie dlatego, że:
OdpowiedzUsuńa) niektórzy są nieco leniwi, nie chce im się pisać (ja)
b) są wakacje, wyjazdy oraz, choć brzmi to nieco irracjonalnie, mniej czasu ;)
Ale nie przejmuj się. Ciekawa jestem zakończenia historii... tak namieszałaś :D Nie jestem w stanie przewidzieć, co się stanie... :) Czekam na nn :)
A rozdział, jak zwykle zresztą, cudowny.
Dużo weny i żelków życzę
Żelcio
Już mi serce stanęło, gdy czytałam ten sen. To ci się na prawdę udało, wielkie gratulacje.
OdpowiedzUsuńJuż jestem. I tak mi głupio, że zaniedbałam tą historię. Rany.. taki szmat czasu, a ja nic, ani u mnie ani tu. Przyjmij moją skruchę ;/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, ale muszę nadrobić następne, więc do zobaczeniu w komentarzu następnego posta. :)