piątek, 25 lipca 2014

RozdziaL XXXV

    Blady świt przesłoniły obfite chmury, przez które przedzierały się pojedyncze promienie dzielnie walczącego słońca. Na bruk przed fortecą poczęły spadać pierwsze krople chłodnego deszczu, a szarość uliczek pokryła się drobną, ciemną mozaiką rozpryśniętych drobin wody. Łagodna mżawka, wpadająca przez otwarte na oścież okno, osadzała się na nieosłoniętych ramionach Lithii, swoim chłodem wywołując gęsią skórkę. Kobieta nie poruszała się jednak, jakby nie odczuwając drażniącej jej ciało wilgoci. Jej zielone oczy utkwione były w przemawiającym Tempusie, ale myśli uparcie dryfowały wokół mężczyzny siedzącego po jego prawej stronie.
   Hasto wciąż udawał, że nie dostrzega jej ukradkowych spojrzeń, jej tęsknej miny. Zawzięcie starał się jej nienawidzić, ale wewnętrzny głos podpowiadał mu, że to nie nienawiść powinien do niej żywić. Nie potrafił jednak wykrzesać z siebie ciepłych uczuć. Nie po tym, co powiedziała mu Vanita. Lithia chciała go zabić. Chciała, aby stał się jej ofiarą. Udawała, że go kocha, aby zdradzić go z najlepszym przyjacielem. A teraz uparcie tłumaczyła swoją nieudolność. Buzująca w nim nagle wściekłość zacisnęła jego pięści. Paznokcie wbiły się w skórę dłoni, a knykcie pobielały. Nie pozwoli, aby znów się do niego zbliżyła. Aby znów go skrzywdziła.
    Znudzony Travis poprawił się w wyściełanym perkalem fotelu, który zajął mimo nakazu stania. Miał już dość wywodu starca, dotyczącego niekompetencji, głupoty i bezsensownego uporu Lithii. Od pół godziny nieustannie Tempus rozwodził się na tym, jak Laedere powinno ją ukarać i nie doszedł jeszcze do żadnej konkluzji, która by go satysfakcjonowała.
    Z ust blondyna wydarło się stłumione ziewnięcie. Zakrył usta dłonią, ale i tak Lithia zgromiła go spojrzeniem. Od rozmowy z Ravnarrem stała się drażliwa i bardziej złośliwa niż zwykle. O ile to możliwe. Travis domyślał się, że po wyjściu z sali, obrzuci go inwektywami. Westchnął i zmrużył oczy. Zmierzył ją spojrzeniem. Wyswobodzone z długiego warkocza, pojedyncze kosmyki kasztanowych włosów okalały drobną, owalną twarz, lekko przysłaniając zielone tęczówki dużych, migdałowych oczu. Pełne usta, rozchyliły się nieco w geście zamyślenia. Travis zastanawiał się, jak wyglądałaby, gdyby nie została wojowniczką Laedere. Renegatką Laedere, poprawił się w myślach. Kim by była? Królewną? Chłopką? Prostytutką?
    - … ty i twój towarzysz zostajecie skazani na śmierć przez powieszenie. – Słowa Tempusa wyrwały Travisa z rozmyślań. Poderwał gwałtownie głowę i spojrzał na przywódcę klanu.
    - Co takiego? - Wyrwało się spomiędzy zaciśniętych zębów blondyna.
    Tempus obrócił się i popatrzył na niego z obojętnością, jak gdyby czyjaś śmierć w ogóle go nie ruszała. Nie krył swojej niechęci do Travisa.
   - To co słyszałeś, przyjacielu - odparł z przekąsem. - Jutro obydwoje przyozdobicie laederskie stryczki. Taka jest kara za zdradę i współudział w niej.

*

   Tej nocy Lithia nie mogła zasnąć, a kiedy upragniony sen nadchodził, dręczyły ją nieustające koszmary.
    Burzowe chmury przesłoniły słońce i skąpały Plac Skazanych w złowrogim półmroku. W centralnej części strefy śmierci, na wysokim podeście, połączonym z brukiem kilkoma schodami stała drewniana konstrukcja. Masywne bele skrzypiały cicho pod naporem powietrza, a przewieszone przez nie trzy grube pętle kołysały się, poruszane westchnieniami wiatru.
    Nagle z zaułku wyłoniły się dwie postaci. Lithia rozpoznała w nich Travisa i... kata. Krzyknęła, ale jej głos odbił się echem i powrócił do niej, powtarzający się wielokrotnie, jakby zamknięto ją w szklanej kuli.
    Mężczyźni powoli zbliżyli się do szubienicy i kat, odziany w czarną maskę, skrywającą jego twarz, przełożył grubą linę przez głowę Travisa, mierzwiąc jego włosy. Spojrzenie blondyna było przepełnione obojętnością, jednak na dnie jego pustych oczu znajdowały się pokłady głębokiego smutku, jak gdyby usiłował pogodzić się z własną śmiercią, ale nie do końca potrafił tego dokonać. Kiedy dostrzegł Lithię, w jego wzroku pojawiło się oskarżenie. To była wyłącznie jej wina. To ona go tu przyprowadziła. To ona skazała go na powieszenie. A teraz stała nieruchomo i przyglądała się jego kilku chwilom, które mu pozostały, jakby czekając, aż zaciskająca się na jego szyi pętla wydrze mu z płuc ostatnie tchnienie życia.
    Wrzasnęła na całe gardło, gdy kat pociągnął dźwignię i wstrząsane konwulsjami ciało mężczyzny naprężyło linę. Chciała rzucić się w jego stronę, rozciąć, rozerwać grube sploty, ale mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa. Nie mogła poruszyć żadną kończyną, nie mogła nawet krzyczeć. Nie mogła już zrobić nic.
    - Wszystko w porządku? Krzyczałaś. - Cichy głos i delikatny dotyk przywróciły ją do rzeczywistości. Usiadła gwałtownie i nerwowo otarła spływające po policzkach łzy. Travis ponowił pytanie.
    - Tak – szepnęła. - To tylko koszmar...
    Mężczyzna bez słowa objął ją i przyciągnął do siebie. Pełnym opiekuńczości gestem pocałował jej czoło, po czym oparł o nie policzek.
    - To moja wina – załkała w jego koszulę. - To przeze mnie zginiemy.
    - Nie mów tak. - Delikatnie ujął w dłonie jej twarz i zmusił ją, by na niego spojrzała. - Jeszcze może nam się udać. Mamy kilka godzin.
    - Nawet jeżeli udałoby nam się dostać do podziemi Laedere, nie namówimy Hasto, aby poszedł z nami.
    - Nie dowiemy się tego, jeśli nie spróbujemy. Może twoja siostra nie zmieniła go aż tak. Może wciąż coś do ciebie czuje. - Kiedy wymawiał te słowa na jego twarzy zagościł dziwny grymas.
    - Obyś miał rację...


_
Jest i on, powstały pomimo twórczego zastoju. Mam nadzieję, że nie jest zły :)
Martwi mnie malejąca liczba komentarzy, bo przez nią maleje moja motywacja do publikowania tej historii. 
Pokażcie mi, że jesteście!  
Liczę na Wasze konstruktywne opinie :)

Zapraszam także na mój drugi blog - zapach-burzy- gdzie przedwczoraj pojawił się prolog. 

4 komentarze:

  1. Jesteśmy, pewnie, że tak :) Podoba mi się scena "zabicia, ale nie na śmierć" - nie wpadłam na to podczas rozmowy :) I czekam na dryfujące myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz i nie przestawaj :) Mniej komentarzy jest prawdopodobnie dlatego, że:
    a) niektórzy są nieco leniwi, nie chce im się pisać (ja)
    b) są wakacje, wyjazdy oraz, choć brzmi to nieco irracjonalnie, mniej czasu ;)
    Ale nie przejmuj się. Ciekawa jestem zakończenia historii... tak namieszałaś :D Nie jestem w stanie przewidzieć, co się stanie... :) Czekam na nn :)
    A rozdział, jak zwykle zresztą, cudowny.

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    OdpowiedzUsuń
  3. Już mi serce stanęło, gdy czytałam ten sen. To ci się na prawdę udało, wielkie gratulacje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już jestem. I tak mi głupio, że zaniedbałam tą historię. Rany.. taki szmat czasu, a ja nic, ani u mnie ani tu. Przyjmij moją skruchę ;/
    Rozdział świetny, ale muszę nadrobić następne, więc do zobaczeniu w komentarzu następnego posta. :)

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie reklamy proszę zamieszczać w "spamowniku", odwiedzam każdy blog.

Nie uznaję czegoś takiego jak obs za obs i kom za kom.
Obserwuję tylko te blogi, które naprawdę mnie interesują.

Nomida zaczarowane-szablony