piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział XXX

      Przez chwilę Hasto ogarnęło dziwne uczucie. Jego umysł zasnuła gęsta mgła, a przed oczami zaczęły przesuwać się dziwne obrazy. Nikłe wspomnienie słodkiego, malinowo-kwiatowego zapachu sprawiło, że odepchnął od siebie Vanitę i targnął nim gwałtowny spazm. Wsparł się o marmurowy parapet i oddychał głęboko.
      Blondynka patrzyła na niego ze zjadliwym uśmiechem, tańczącym na karminowych wargach. Jego beznadziejna walka wydała się jej czymś wielce zabawnym, godnym politowania, ale na swój sposób uroczym. Podeszła bliżej niego. Zmusiła go, aby spojrzał w jej oczy.
      - Lithia to kobieta, która chciała cię zabić – powiedziała cicho.
    Hasto spojrzał na nią nieufnie. Jego umysł wciąż walczył z siłą eliksiru. Malinowo-kwiatowy zapach stał się silniejszy. Mężczyzna zmrużył oczy.
      - Kłamiesz.
      Vanita uśmiechnęła się jednocześnie smutno i słodko; dotknęła jego policzka.
      - Jak możesz tak do mnie mówić? Ona wbiła sztylet w twoje ciało. Zdradziła cię z twoim przyjacielem. Zapomniała o tobie, Hasto.
      Malinowo-kwiatowy zapach osłabł. Teraz tylko ledwo wyczuwalna nić oplątywała umysł mężczyzny, gdy intensywnie myślał nad tym, co usłyszał. Obrazy ukazywały się w jego głowie jeden po drugim.
      Delikatne zetknięcie palców. Słodki zapach. Miłe łaskotanie jej miękkich włosów. Słodycz jej ust. Zimny pocałunek sztyletu. Ona, ignorująca go. Jej piękny uśmiech. Travis wychodzący z jej pokoju.
      Hasto z wściekłością potrząsnął głową i wizje zniknęły. Spojrzał na blondynkę i ujął jej twarz w dłonie.
      - Jesteś dobra, prawda?
      - Tak, słodki książę.
      - A ona?
      - Najgorsza.
      Kiwnął głową w zamyśleniu. Nie czuł już malinowo-kwiatowego zapachu. Odsunął się od kobiety i utkwił wzrok w sobie tylko znanym punkcie na horyzoncie.
      Drzewa falowały pod naporem silnych podmuchów zimnego wiatru. Śnieg skrzył się na odległych szczytach gór. Ciężkie ciemne chmury nadchodziły od strony południa. Gdzieś w oddali burą zasłonę nieboskłonu przecięła błyskawica. Niechybnie jesień zbliżała się ku końcowi.
      A więc to prawda, co mówili – przemknęło przez myśl Hasto – zima w tym roku nadejdzie przedwcześnie, niosąc ze sobą lęk i chłód.

*

      Travis spojrzał na Lithię i chwycił ją za łokieć. Kobieta mruknęła coś gniewnie pod nosem, ale zatrzymała się. Od czasu pożegnania z Auxilem nie odezwała się ani słowem. Teraz również zacięcie milczała, wpatrując się jedynie w jasnowłosego mężczyznę.
      - Możesz mi w końcu wyjaśnić, co zamierzasz? - krzyknął, ale trzask gromu zagłuszył jego słowa. Kolejna już błyskawica zajaśniała na tle granatu. Burza nadchodziła wielkimi krokami. - Starzec nakazał nam wyprawę na południe, znalezienie schronienia, a tymczasem ty jak gdyby nigdy nic maszerujesz w stronę murów Laedere i nie raczysz mi nawet powiedzieć, o co ci chodzi!
      - Naprawdę tego nie wiesz?! - również uniosła głos. - Chodzi mi o twojego jedynego przyjaciela!
      - Hasto jest bezpieczny!
      - Tak – zaśmiała się gorzko. - Ale jeśli pozwolimy im nad nim zapanować, już nigdy go nie odzyskamy. Vanita na pewno zadba o to, aby zapomniał zarówno o mnie, jak i o tobie. Nie łudź się, że gdy ludzie pokonają zarazę, a Laedere wypuszczą Hasto, on przyjmie nas z otwartymi ramionami. Jeżeli nie odbijemy go teraz, nigdy nie ujrzymy już naszego księcia! - położyła wyraźny nacisk na przedostatnie słowo. Otworzyła usta, aby coś jeszcze powiedzieć, ale jej głos się załamał. W oczach zalśniły łzy.
      Travis podszedł do niej i przygarnął ją ramionami. Wtuliła się w jego ciepłe ciało i pozwoliła, aby wstrząsnął nią szloch. Znów płakała w jego ramionach...
      Deszcz spadł nagle, okrywając las białą zasłoną. Nie widzieli niczego przez gęste krople rozpryskujące się na liściach rozłożystego dębu. Wtuleni w siebie ogrzewali się wzajemnie, czekając aż deszcz i dojmujący chłód przeminą. Burza ani myślała ustąpić, ruszyli więc dalej, chroniąc się pod najgęstszymi liśćmi.
      Gdy dotarli na skraj lasu, zaczęło się przejaśniać. Słońce przebijało się przez gęste chmury, powodując, że na nieboskłonie wykwitła jasna tęcza. Dokładnie pod jej środkiem wznosiły się masywne mury klanu Laedere.
      Lithię przeszył dreszcz. Im bliżej fortecy się znajdowała, tym większy lęk ją ogarniał.
      

_
Jest i on. Przepraszam, że krótki, ale w ostatnim czasie, przez pewien przeciągający się problem, na nic więcej mnie nie stać. Mam nadzieję, że nikt nie jest rozczarowany. O ile poza dwiema/trzema osobami ktoś to czyta.
Jestem bardzo ciekawa, ile Was, niekomentujących czytelników, jest :)

Gdyby ktoś chciał skomentować, a nie mógł znaleźć przycisku, jest on nad postem po prawej stronie :)

P.S. Zapraszam na blogowego fanpage'a: https://www.facebook.com/OgienZycia gdzie będą pojawiać się zarówno informacje o nowych rozdziałach, jak i krótkie opowiadania mojego autorstwa :)

19 komentarzy:

  1. Piękne, cudowne, smakowite :) Ucieszyłam się niezmiernie z rozdziału, bo już zdążyłam zatęsknić za Lithią, Hasto i Travisem. Czekam na kolejny post :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 minut od dodania rozdziału i już komentujesz. Ja Cię normalnie podziwiam, że dajesz radę to czytać i jeszcze komentować :D
      Niesamowicie mnie motywujesz do pisania ♥

      Usuń
    2. To się nazywa wierna fanka :D Proszę Cię, jak mogłabym nie czytać skoro to jest cudowne? Komentować też muszę, bo to najważniejsze zadanie czytelnika :) Cieszę się, iż mogę Cię motywować. Buziole :*

      Usuń
  2. Kolejny cudowny rozdział :D szkoda tylko, że krótki :( ale rozumiem, zakończenie roku szkolnego daje w kość ;) Ja tylko czekam, aż Lithia z powrotem będzie z Hasto... i dla czego on musiał o niej zapomnieć, co??? :.( Czekam na następny rozdział ;)
    http://nieprzecietniludzie.blogspot.com/
    http://tkaczemarzen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego się dowiesz, spokojnie :) Tak prędko ze sobą nie będą :P

      Usuń
  3. Ja tez musze coś napisać ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Też się melduję, a rozdział świetny jak zawsze, oczywiście zakończony w odpowiednim momencie. Wybacz długość komentarza, ale przy następnym postaram się wyczerpać temat ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry! (A raczej dobry wieczór). Całe opowiadanie dzisiaj połknęłam i już zabieram się za komentowanie.
    Nie wiem za bardzo, od czego zacząć, zazwyczaj moje komentarze są chaotyczne, bo nie potrafię ich zgrabnie podzielić (+ nie potrafię jakoś logicznie poskładać na komputerze trzech stron notatek z tableta).
    Przez Twoje opowiadanie (pozwolisz, jeśli będę mówiła w skrócie „IV”? Wiem, że wygląda jak rzymskie cztery, ale no nic, taki skrót) przebrnęłam w kilka godzin (z godzinną przerwą). Ot, po prostu sobie usiadłam na kanapie (bo planowałam je już wcześniej przeczytać, ale myślałam, że dopiero podczas wakacji) i z nudów włączyłam. Sądziłam, że dzisiaj dobrnę NAJWYŻEJ do połowy (30 rozdziałów to ho, ho!), a tu... klapa. Zawiodłam się, niestety. Wiem, że mnóstwo osób Ci to pisało, ale matko boska! dlaczego aż tak krótko? :(
    Prawda jest taka, że jestem niesamowicie przewrażliwiona na punkcie długości rozdziałów, na każdym blogu piszę, że mogłyby być chociaż ciut dłuższe, jednak u Ciebie naprawdę się przeraziłam; ile ma jeden rozdział? Pół strony w edytorze tekstowym? Stronę? W porywach może dwie-trzy. Ja rozumiem, że blogosfera nie ma miłośników jakichś długaśnych tekstów, bo czytanie z komputera męczy, ale to już lekka przesada, zwłaszcza że jeśli weźmie się każdy rozdział z osobna, to praktycznie w żadnym nic się nie dzieje; dopiero razem składają się na jakąś akcję (przykładowo – poświęciłaś dwa rozdziały na „umieranie” Hasta – pozwolisz, że będę odmieniać jego imię, dobrze? – które mogło trwać, bo ja wiem, dwie, trzy minuty od czasu, jak Lithia wbiła w niego sztylet? Razem z rozmową cały wątek mógł trwać kilkanaście; taka „wstawka” to zazwyczaj ok. ¼, 1/5 normalnego rozdziału).
    Widzę jednak, że raczej trudno Ci będzie teraz zacząć pisać dłuższe rozdziały, dlatego mimo że narzekałam – odradzałabym przestawiania się „na siłę”; kończ „IV” tak, jak zaczęłaś, czyli krótkimi notkami. O dłuższych, jeżeli – oczywiście, chciałabyś takie pisać – pomyśl dopiero przy kolejnym opowiadaniu. „IV” jest już na tyle ukształtowane, że taka ingerencja w kompozycję rozdziałów mogłaby mu zaszkodzić. Dobra, ponarzekałam! Może czasami ewentualnie spróbuj połączyć dwa-trzy rozdziały w jeden?
    Mam jednak jeszcze inne zastrzeżenia, jeśli chodzi o ogół. Tylko spokojnie, proszę, bo do wazeliny też przejdę :P
    Pierwsze, chyba najważniejsze – o świecie przedstawionym nie powiedziałaś absolutnie NIC. Kompletnie. Nie mam bladego pojęcia, co to za świat, kraj, miasta (gdzieś czasami przewijają się nazwy, jak Las Druidów, o ile dobrze pamiętam, ale to nic nie nakreśla) – gdzie oni się aktualnie znajdują, jak wygląda ich rzeczywistość? Wyskakujesz nagle z magią, fajnie, lubię magię, ale nie ma nawet krótkiej wstawki, że żyją w świecie magii! Najgorsze jest to, że na tym punkcie akurat przewrażliwiona nie jestem (sama mam bardzo duże problemy z tworzeniem uniwersum) i zadowala mnie naprawdę szczątkowy opis – jak choćby tylko wspomnienie, w jakim są kraju, że działa tam magia i np. że teraz Hasto i reszta znajdują się na południu ww. państwa. Tyle. Jakkolwiek muszę sobie to umiejscowić; podejrzewam, że Twój świat to jakieś quasi-średniowiecze, coś z pogranicza „Pieśni Lodu i Ognia”, momentami (jeśli idzie o mityczne stworzenia) „Władcy Pierścieni” czy „Wiedźmina” (nieodparcie cała akcja przypomina mi też „Trylogię Valisarów”, ale to jest mało znana seria, w dodatku raczej amatorszczyzna, nie wiem, czy kojarzysz), ale nic więcej nie potrafię wywnioskować.
    Inną sprawą, bardzo mało istotną, jest prośba ode mnie: mogłabyś zrobić gdzieś rozsuwają listę? Archiwum jest baardzo nieporęczne, trzeba klikać na odpowiedni miesiąc, aby wyświetlić posty, a z racji tego, że masz ich dość dużo, przydałby się jakiś spis treści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Używasz też, co mnie dziwi, bo jak tak patrzę na ogół, to nie robisz błędów, dywizów zamiast myślników. Dywizu (-) używa się, gdy łączysz jakieś wyrazy (typu „czarno-biały), nie ma między nimi przerwy; półpauzy zaś (–; półpauza jest teraz wymiennie używana z pauzą, czyli —, wyparła ją właściwie i edytor tekstowy często wstawia ją automatycznie między słowami) w reszcie, najczęściej w zapisie dialogów. Czyli zamiast: „- Tak - powiedział Travis.” powinno być: „– Tak – powiedział Travis.”; tak samo w opisach, jeżeli np. chcesz dać jakieś wtrącenie bez przecinków, używasz pauz – nie dywizów.
      Odnośnie jeszcze dialogów: w ostatnim rozdziale nie mogłam nic wyłapać, ale zdaje mi się, że w poprzednich źle je zapisywałaś pod względem ortograficznym. Średnio się jednak na tym skupiałam, dlatego wybacz, jeśli Ci tłumaczę to, co już wiesz:
      Po wypowiedzianej kwestii dajemy kropkę, a po pauzie zdanie zaczynamy wielką literą, jeżeli nie tyczy się ono bezpośrednio wypowiedzi (bezpośrednio tj. powiedział, westchnął – w sensie „westchnął słowo”, o ile tak to można nazwać – zaśmiał się, szepnął... Od groma takich słów), np. „– Tak. – Mężczyzna usiadł na ziemi.”; oczywiście, jeżeli zdanie rozbija wypowiedź, wtedy nie używa się kropek i zapisuje od małych liter: „– Tak to już w życiu – mężczyzna usiadł na ziemi – bywa.”. Myślę, że na pewno słyszałaś gdzieś o tych zasadach i więcej nie muszę nic pisać.
      Odnośnie jeszcze spraw niepowiązanych z fabułą: każdy Twój rozdział oceniałam wg skali, którą dałaś na dole, chociaż bardzo często było mi trudno to zrobić, ponieważ zabrakło mi czegoś w stylu „trudno ocenić”, „niby super, ale coś zaniża ocenę”, dlatego zamiast skalą „tragedia-super” posługiwałam się czymś w rodzaju „1-4”. Postanowiłam wypisać Ci, jak oceniłam każdy z rozdziałów (mam nadzieję, że zapisało oceny, bo klikałam na tablecie), o niektórych krótko wspomnę; opiszę już w Twojej skali, aby nie wprowadzać jeszcze większego chaosu:
      Prolog – tragedia,
      Rozdział I – nudno,
      Rozdział II – jest ok (plus za motyw z żabciami),
      Rozdział III – jest ok,
      Rozdział IV – tragedia,
      Rozdział V – nudno/jest ok; powstrzymałam się od oceny. Z jednej strony już coś się dzieje, ale z drugiej, na Boga, dlaczego oni już są gotowi iść ze sobą do łóżka? Okej, Hasto to kobieciarz, Lithii jeszcze nie znamy, być może lubi przygodny seks, ale nie dostarczasz czytelnikowi żądnych informacji o tym, z jakich pobudek do siebie tak lgną, mimo że się nie znają! To zaważyło mi znacznie na ocenie. Brakuje mi analizy ich myśli (choćby czegoś w stylu: „Nie myślał nad tym, co w tamtej chwili robił. Nie wiedział nawet, dlaczego to robił...”),
      Rozdział VI – napisałam sobie super/jest ok, ale nie wiem, co w końcu dałam, wybacz, zapomniałam sobie skreślić w notatkach,
      Rozdział VII – super („Zapadł zmrok. Po pobielanych ścianach przemknął cień. Niezauważony sunął przez brukowane ulice. Rozsiewał niepokój. Ludzie wychodzili z domów. Pokrzykiwali gniewnie. Patrzyli na siebie z wrogością. W ich sercach kiełkowała nienawiść. W każdym domu, w każdej gospodzie miecze i sztylety zalśniły od krwi.” – najlepszy fragment do tej pory w opowiadaniu; głównie chodzi mi o ten cień),
      Rozdział VIII – super,
      Rozdział IX – jest ok,
      Rozdział X – super; jest, mamy przełom! W końcu cokolwiek wiem o opowiadaniu, ogarniam, co się dzieje, kto, z kim i dlaczego! (O samej tej kwestii troszkę później); zastanawia mnie tylko, dlaczego Hasto sobie popieprza po świecie bez zmienionego imienia, skoro widać wyraźnie, że ma się czego bać?

      Usuń
    2. Rozdział XI – jest ok,
      Rozdział XII – super/jest ok; powstrzymuję się od oceny. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego Hasto mógł już w jakimś stopniu zaufać Lithii; masz za mało opisów, które by pokazywały, jak ich relacja się rozwijała,
      Rozdział XIII – super (za Vanitę; swoją drogą, jej imię od „vanitas” pochodzi?),
      Rozdział XIV – za „Siódmą pieczęć” daję super od kopa, mam sentyment do tego filmu; i faktycznie widać, że nieźle do niego nawiązałaś, chociaż to już nawet nie jest aluzja, to pod parafrazę podchodzi,
      Rozdział XV – super,
      Rozdział XVI – super! Pokazałaś wreszcie, że Lithia boi się śmierci, że jest gotowa płaszczyć się wręcz przed Van, byleby ta jej pomogła; normalna, ludzka reakcja, bo każdy człowiek zdrowy na umyśle ma nieskończoną chęć przeżycia, choćby w najgorszych warunkach; gdybyś z niej tutaj zrobiła jakąś „super-ekstra-zimną-dumną-jakajatoniejestembosięnieboję”, to bym od razu dała „tragedię”, takie zachowanie to jakieś wynaturzenie wręcz,
      Rozdział XVII – jest ok,
      Rozdział XVIII – jest ok,
      Rozdział XIX – jest ok,
      Rozdział XX – super za reakcję Hasto, lubię, kiedy nie wybacza się od razu z powodu emocji,
      Rozdział XXI – super (Travis i Lithia to mój no. 1 <3),
      Rozdział XXII – jest ok (uff, już miałam klikać na tragedię, ale to na szczęście sen!),
      Rozdział XXIII – jest ok (z powodu końcówki, inaczej byłoby gorzej),
      Rozdział XXIV – jest ok,
      Rozdział XXV – super, tylko mam jedno zastrzeżenie: „Powiedz mi, książę, jak to jest dotykać kobietę, którą twój przyjaciel miał wcześniej niż ty?” – a skąd ona to wie? Kto jej powiedział? Przecież tamci byli tylko we trójkę! Dlaczego Van zawsze wszystko wie? O tym, że jej siostra uprawiała seks z Travisem, że Hasto nie zginął; nie ma żadnego opisu, gdzie byłby pokazany przepływ informacji, nie ma nawet jakiegoś śladu szpiega czy kogoś.
      Rozdział XXVI – super (uff, wreszcie wiem, o co chodzi),
      Rozdział XXVII – jest ok,
      Rozdział XXVIII – super (za Travisa),
      Rozdział XXIX – super,
      Rozdział XXX – jest ok.

      Prócz początkowych dawałam Ci głównie „jest ok”, czyli średnie, jak widać. Nie wątpię, że przy dłuższych rozdziałach, gdzie by się coś działo, wszystkie „oki” podskoczyłyby na „super” (albo przynajmniej większość).
      W ogóle myślę, że trochę aż za bardzo tajemniczo; mogłaś ujawniać informacje po trochu (albo chociaż rozwinąć motyw rzekomej pomocy w zemście ze strony Lithii) już w rozdziałach „nastych”; trudno mi było się ogarnąć do tego dwudziestego któregoś.
      Jeżeli chodzi o taki ogólny wątek, to przyznam szczerze, że bardziej ciekawią mnie nieumarli, dar Lithii (Córka Ziemi, tak?) niż zemsta na Van i tak dalej; jeżeli doszłoby do zabicia „tej złej”, to proponowałabym Ci pójście właśnie w nieumarłych (którzy nie wiem, kim są do końca, ale ciekawie się zapowiada wątek z nimi), w jakąś wojnę na większą skalę, nieskupiającą się na Hasto tak konkretnie jako na księciu.
      A ODNOŚNIE HASTO! Powtarzam to drugi raz: dlaczego strażnicy, kiedy przyszli do niego z wieścią o zatrzymaniu Travisa, ani trochę nie przejęli się, że to zbiegły książę? No bez jaj, on powinien był zmienić imię, a później dziwi się, że go wszyscy mogą łatwo znaleźć! Dlaczego o tym nie pomyślał? Przecież to mądry w miarę facio (i dlaczego dla strażników był „szarym człowiekiem”? Czy to jest inny kraj, czy jak?) – „Wiedział, że naraził się wielu osobom. Ale nie sądził, że ktoś mógłby go odnaleźć[...]” z rozdziału XI chyba; zrobiłam przysłowiowego facepalma: Hasto, słodki książe-idioto, zmień tożsamość, może będzie cię trudniej znaleźć!
      Dobra, tak z zastrzeżeń to mam jeszcze jedno (ale to raczej quasi-zastrzeżenie, bo wplecione w zalety opowiadania); na razie przejdę do rozdziału ostatniego i błędów, jakie znalazłam. Zawsze wypisuję tylko z ostatniego, swoją drogą:

      Usuń
    3. „[...]dziwne uczucie. Jego umysł zasnuła gęsta mgła, a przed oczami zaczęły przesuwać się dziwne obrazy.” – powtórzenie z dziwne, jeżeli celowe, to nie wyszło,
      „Wsparł się o marmurowy parapet i oddychał głęboko” – zmieniasz czas z dokonanego na niedokonany. „Odetchnął”; „oddychał” byłoby przy „wspierał się” (a już najlepiej: „Wsparł się […], oddychając...”),
      „Hasto z wściekłością potrząsnął głową i wizje zniknęły. Spojrzał na blondynkę i ujął jej twarz w dłonie.” – używaj czasami spójnika „oraz” zamiast „i”, aby uniknąć powtórzeń,
      „Niechybnie jesień zbliżała się ku końcowi.” – zły szyk; „Jesień niechybnie zbliżała się...”,
      „naszego księcia! - położyła wyraźny nacisk na przedostatnie słowo” – raczej bym „położyła” dała od wielkiej litery, bo mimo że to tyczy się jej wypowiedzi, to raczej już jest takim wtrąceniem co do tego, „jak” to powiedziała...
      „Travis podszedł do niej i przygarnął ją ramionami.” – „zagarnął” albo „przygarnął do siebie”, jak dla mnie, ale to już lekkie czepialstwo z mojej strony,
      „Wtuleni w siebie ogrzewali się wzajemnie” – przecinek po „siebie” (chociaż niektórzy by się mogli spierać, jeśli uważają, że tylko przy imiesłowach z końcówkami „-ąc” i „-wszy” itp.daje się przecinki...),
      „czekając aż deszcz i dojmujący chłód przeminą” – przecinek po „czekając” (tutaj na sto procent),

      Cały czas też się zastanawiam, czy odmieniać „Hasto”, czy nie... Ja bym odmieniła (no bo „przyglądam się Hasto” zamiast „Hastowi” brzmi źle, ale z drugiej strony: „Poszedłem z Hastem”?), ale naprawdę imię takie, że trudno mi obiektywnie stwierdzić :P

      „Gdzieś w oddali burą zasłonę nieboskłonu przecięła błyskawica” – nieboskłon? Serio? To brzmi... sztucznie. ZA SZTUCZNIE.

      I od tego momentu przechodzimy do zastrzeżenia: masz bogate słownictwo, cholernie bogate, ale używasz to w sposób odpychający czasami, jakaś tak „maniera” wręcz; na siłę w jedno zdanie wplatasz dużo przymiotników, wyszukanych słów, które nie pasują do takiego opowiadania. Nieboskłon to nie jest dobry synonim do nieba. „Zjadliwy uśmieszek tańczący na karminowych wargach” NIE brzmi dobrze (zwłaszcza karminowe wargi; Van jest piękna, już to wiem od jej pierwszego opisu, nie musisz cały czas tego faktu podkreślać!). „Woń ekskrementów mieszała się z zapachem zgnilizny i padliny. Hasto rozejrzał się w celu zlokalizowania źródła tak niezwykle intensywnych olfaktorycznych wrażeń[...]” – olfaktorycznych wrażeń? To nie jest „Pachnidło”, nie jesteś Suskindem, nie dawaj aż tak wydumanych słów, jeżeli chcesz stworzyć zwykły opis. Może i taki fragment urozmaica, ale też śmieszy. „Błękitny ocean oczu mężczyzny” to już w ogóle jakaś komedia; tak samo nie musisz co rozdział dawać nam informację, że Hasto ma niesamowicie błękitne oczy, jeżeli to w danym momencie dla fabuły nie jest ważne.

      To super, że znasz tyle słów, przez co możesz robić barwne opisy, jednak nie przesadzaj. Co prawda od pierwszych rozdziałów się poprawiłaś i zdania są o wiele płynniejsze, ale czasami wyskoczysz z czymś, co wybija z czytania (jak ten nieboskłon).

      Jeśli jednak tak patrzę ogółem na opisy, to są bardzo dobre; naturalistyczne, szczegółowe, faktycznie potrafię sobie wyobrazić dane pomieszczenie, do którego wejdą, bardzo dobrze (szkoda, że nie robisz takich opisów uniwersum); wiem doskonale, jak wyglądają bohaterowie (nie, nie, nie, nieee dawaj ich zdjęć do zakładki! Nie niszcz wyobraźni czytelnika!). Brakuje mi czasami opisów uczuć, abym potrafiła zrozumieć, DLACZEGO Hasto pokochał Lithię (bo ją kocha); być może jest coś, co ich do siebie ciągnie, ale średnio potrafię to wyczytać z tekstu.

      Usuń
    4. Wracając: im w głąb opowiadania, tym opisy bardziej plastyczne. Jeżeli nie używałabyś czasami jakichś wydumanych synonimów, to byłyby wręcz doskonałe – umiesz opisywać przyrodę (nawet jeśli dajesz za dużo przymiotników), jakieś zjawiska, pomieszczenia (zazdroszczę Ci, ja tego nie potrafię); dialogi, choć jest ich bardzo mało, nie brzmią jakoś sztucznie. Brakuje mi tylko jakichś rozmów między bohaterami, dzięki którym zobaczyłabym, co między nimi jest faktycznie. Wtedy mogłabym powiedzieć: „Aha! To dlatego Lithia tak cię pociąga!” (sam Hasto przecież twierdził, że to pierwsza kobieta, do której czuje także pociąg psychiczny, nie tylko fizyczny).

      Dobra, czas na bohaterów!

      Hasto – lubię go bardzo, bardzo, bardzo, zwłaszcza jego (krótkie, bądź co bądź) zachowanie po tym, jak Lithia wbiła w niego sztylet. Widać, że potrafi być dumny, i mam szczerą nadzieję, że ostatecznie nie wygra w nim „pragnienie kobiety” (a przynajmniej nie Lithii) i że pójdzie własną ścieżką; podziwiam go, że szukał zemsty, mimo że nie miał żadnych poszlak (a w dodatku szukał jej, nie wiedząc, że miał być na miejscu brata).
      Lithia – od momentu, gdy spadła na nią wizja śmierci, przez co ta pokazała ludzkie oblicze, polubiłam ją bardzo. Ale! muszę powiedzieć, że gorąco dopinguję parze LithiaxTravis! BARDZO GORĄCO! Nie, nie, nie, ja po prostu nie widzę Hasta z tą kobietą, raczej na myśl nasuwa mi się nowa kobieca postać, jakaś niezwiązana z całym tym zamieszaniem, może nawet nie tak piękna, jak Lithia i Van, ale po prostu naturalna, prosta, która potrafiłaby pomóc Hastowi zapomnieć o tym całym zamieszaniu. Lithia za to pasuje mi do Travisa cholernie – ujarzmiłaby tę jego erotyczną stronę, jakoś nad nim zapanowała, zmieniłaby chłopaka, no!
      Travis – chyba mój ulubiony bohater (ciii, to, że mam słabość do kobieciarzy, nic nie znaczy); lubię bromance, zwłaszcza w takim wydaniu; jego przyjaźń z Hastem jest niezwykła. A w dodatku teraz jeszcze powoli wprowadzasz wątek z przeszłości z Inique – powiem Ci, że aktualnie najbardziej mnie chyba on ciekawi! Zwłaszcza ich relacje – też nie widzę ich jako parę, ale w takim razie jako co? Umowni brat-siostra? Nauczycielka-uczeń?
      Vanita – hohohohoho, jak nienawidzę takich bohaterek, ta jest udana (tylko, błagam, dość opisów jej piękna; już zrozumiałam, że ma idealne ciało, twarz, włosy i łono); trochę mnie denerwuje, że zamiast zabić Hasta zagarnęła go dla siebie, ale wierzę, że ma jakąś ważną pobudkę po prostu; jakiś cel, zadanie, bo ja wiem? coś, co zlecił jej Tempus?
      Właśnie! Tempus – nic o nim nie wiadomo, a mimo to jest jedną z najbardziej intrygujących postaci. Skąd się wziął? Czy jest człowiekiem? Dlaczego aż tak mu zależy na zabiciu „słodkiego księcia”? A Śmierć? To jego brat czy co? Tyle pytań, zero odpowiedzi!...

      Usuń
    5. Ogółem bohaterów wykreowałaś dobrze, podobają mi się; jedyne, co może ludziom przeszkadzać, to doskonałość tych głównych (Hasta, Travisa, Lithii i Vanity) – nie mają ani jednej wady, jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny, to nie jest zbyt realistyczne. Ale ja takie rzeczy lubię, bo pod tym względem jestem głupim dzieciuchem i lubię czytać o ładnych bohaterach – wtedy przynajmniej sceny łóżkowe mnie nie odrzucają (scena łóżkowa Travisa i Lithii, swoją drogą... <3 Mogę prosić o powtórkę, z większą ilością szczegółów? Myślę, że spokojnie dałabyś radę taką napisać!).

      Podobają mi się jeszcze wszelakie stworki, jakie tu wprowadzasz: ghule, te śmieszne żabki, jacyś nieumarli. Robi się z tego wtedy rozbudowane, dobre fantasy, gdzie coś się dzieje :)

      Jak na razie fabuła też jest okej; zaczynam się wciągać dopiero od kiedy wiem, o co chodzi, ale wydaje się interesująca (zwłaszcza z powodu ostatnich rozdziałów).

      Podsumowując: do tak krótkich rozdziałów już się przyzwyczaiłam; nie szukaj na siłę synonimów, zwłaszcza takich dziwacznych, karykaturalnych wręcz, bo da się stworzyć piękne opisy z prostych słów. Gdyby było też troszeczkę więcej dialogów i opis uczuć bohaterów, ich myśli Z DANEJ CHWILI (np.: Lithia nachyla się przed Travisem, no dobra, super, to świetnie, że ma ekstra biodra, ponętne pośladki, że chłopak biedny ma już wzwód, ale wstawże tam jakąś wzmiankę, że mężczyzna zaczynał sobie ostatnio zdawać sprawę, że kobieta pociąga go też pod innymi względami; oczywiście, w chwili uniesienia seksualnego Travis nie myśli o jej głębokim wnętrzu i tak dalej, ale można robić takie „uniwersalne” opisy, nawiązujące do ich stosunków jako ogółu).

      Dodaję się do obserwowanych, jednak ostrzegam, że rozdziały komentuję rzadko; muszę po prostu poczekać, aż zbierze się u Ciebie troszkę materiału, żebym miała co opisywać :) Ogółem opowiadanie bardzo dobre, chętnie będę czytać dalej, bo jestem ciekawa, co się stanie; masz lekki, przyjemny styl (oprócz tych małych zgrzytów w postaci niektórych słów), szybko się czyta i łatwo się wciągnąć. W dodatku często mnie zaskakujesz, jeżeli chodzi o zwroty akcji, a to też na plus!

      Pozdrawiam serdecznie! Idę dzielić komentarz na Bóg wie ile części.

      CriminalEye

      PS Przepraszam za błędy, literówki. I za tak dziwne dzielenie, ale musiałam jakąś logikę zachować, więc dzieliłam akapitami, a nie co do znaku.

      Usuń
    6. Witaj!
      Zacznę może od tego, że niezmiernie cieszy mnie Twój komentarz (a raczej komentarze). Za wszelkie uwagi jestem bardzo wdzięczna i szczerze dziękuję. Nie do wszystkich jednak się odniosę.
      Po kolei:
      Co do długości: wyznaję zasadę, że lepiej iść na jakość, nie na ilość i się do niej stosuję. Moje rozdziały nie są długie dlatego, że: a) lwia część byłaby wymuszona i nienaturalna lub b) odstęp czasowy pomiędzy poszczególnymi rozdziałami byłby bardzo duży.
      Fakt, o świecie przedstawionym nie ma wiele informacji, ale zauważ, że to dopiero początek mojej historii (w wordzie to zaledwie 39 stron) i zapewniam Cię, że jeśli wytrwasz jeszcze jakiś czas, roztoczy się przed Tobą piękny widok na całą krainę :) Odpowiadając na Twoje podejrzenia - tak, jest to coś w okolicy średniowiecza. Najbliżej mojej historii do "Wiedźmina".

      Spis treści zrobię, jak sobie życzysz. Nie wiem jeszcze kiedy, nie do końca ogarniam bloggera.
      Co do dywizów, myślników i innych wynalazków: ani mnie one ziębią, ani grzeją. Dla mnie to mało istotna rzecz i niezbyt zwracam na to uwagę. Postaram się poprawić, ale nic nie obiecuję.

      Skrzywdziły mnie Twoje oceny :c (nie odbieraj tego zbyt dosłownie). Prolog to moja ulubiona i według mnie najlepsza część całej historii.
      Rozdział V - oj, wszystkiego się jeszcze dowiesz. Będzie czas na ich przemyślenia, na tłumaczenia. Naprawdę.
      Rozdział X - o imieniu również się dowiesz. To nie jest takie proste, jak się wydaje.
      Rozdział XIII - tak, łacina często bywa źródłem imion moich bohaterów. Staram się, aby imię odzwierciedlało charakter.
      Rozdział XIV - moim zdaniem to nie jest parafraza. Przedstawiłam to inaczej niż pan Bergman, a film był jedynie inspiracją.
      Rozdział XVI - nie mogłam rozegrać tego inaczej, chcąc zachować choć pozory normalności wśród ludzi, których opisuję. Lithia jest normalną kobietą, która czuje pożądanie, lęk, rozpacz...
      Rozdział XXV - powtórzę się: tego również się dowiesz. I to całkiem niedługo :)

      Odnośnie przyszłości Vanity: jest to kwestia, nad którą wciąż pracuję, ale zapewniam, że będzie to coś zaskakującego, godnego jej osoby.

      Odnośnie Hasto: to skomplikowana kwestia, którą niedługo wyjaśnię. Postaram się również nakreślić obraz świata, w którym dzieje się akcja, aby rozwiać wszelkie wątpliwości z tym związane.

      Za wytknięcie wszelkich błędów dziękuję. Postaram się poprawić je w najbliższym czasie.

      „Niechybnie jesień zbliżała się ku końcowi.” – zły szyk; „Jesień niechybnie zbliżała się...”. Tutaj będę uparcie się kłócić. Uwielbiam taki szyk i tego zdania nie zmienię. Choćby nie wiem co.

      Imię Hasto się NIE odmienia. W żadnym przypadku i wypadku.

      Moje słownictwo to wpływ wszelkich przeczytanych przeze mnie książek. Lubię czasem dołożyć coś "od serca" i naprawdę, czytając rozdział kolejny raz, nie odbieram tego jako manierę czy coś złego.
      Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem Suskindem, ale także jestem świadoma tego jakich słów używam i co chcę tym osiągnąć. W tym wypadku podkreślało to karykaturalność przedstawionego obrazu.

      Ok, zakładka "bohaterowie" nie powstaje. Przemyślałam to i doszłam do wniosku, że jest zbędna.

      Czy Hasto kocha Lithię to wcale nie jest takie pewne ;)

      Dziękuję za słowa na temat bohaterów. Również najbardziej lubię Travisa, jeśli mam być szczera. Mam do niego słabość.

      Moje postacie wcale nie są tak idealne, jak się wydają. Zwróć uwagę na fakt, że opisy się są w 100% obiektywne, a pod wpływem konkretnych emocji świat wygląda nieco inaczej niż w przypadku innych.

      Scena łóżkowa jest w planach, ale nie jestem jeszcze przekonana co do jej uczestników.

      O znajomości Travisa i Inique będzie jeszcze dość dużo, ale aktualnie ten wątek schodzi na nieco dalszy plan.

      Jeszcze raz bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za konstruktywny i rzeczowy komentarz. Mam nadzieję, że nie rozczarujesz się dalszymi rozdziałami i że będę mogła liczyć na Twoją opinię :)

      Pozdrawiam cieplutko!
      Youlivee

      Usuń
  6. Ja, w przecieństwie do poprzedniczki, nie będę się wymądrzać. Jak to ktoś , gdzieś napisał, zawodowi pisarze mają cały sztab pomocników. My jesteśmy amatorami, którzy wciąż pracują nad stylem.
    Fabuła się rozwija. Mam jednak małe ale. Słowo " łódź" oznacza skorupkę pływającą po wodzie, w Twoim zamyśle powinnaś zastosować " łudź", czyli od łudzić się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Jeśli moje marzenie o wydaniu książki by się spełniło, na pewno ktoś zająłby się korektą.
      Dziękuję za uwagę. Już poprawiam :)

      Usuń

Wszelkie reklamy proszę zamieszczać w "spamowniku", odwiedzam każdy blog.

Nie uznaję czegoś takiego jak obs za obs i kom za kom.
Obserwuję tylko te blogi, które naprawdę mnie interesują.

Nomida zaczarowane-szablony