poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział XXIX

      Lithia odetchnęła z ulgą, gdy w końcu spomiędzy drzew wyłoniły się przegniłe, połamane sztachety czegoś, co niegdyś zapewne było płotem. Otaczały one niewielki, zaniedbany dom o drewnianych ścianach, pokryty omszałym gontem oraz ogród pełen przedziwnych roślin i ziół. Purpurowe słońce przedzierało się przez rzadką w tym miejscu roślinność, okrywając małe gospodarstwo ciepłym światłem.
      Zdyszany Travis dogonił Lithię, gdy przekraczała rozlatującą się bramkę, która skrzypiała nawet przy lekkim dotknięciu. Zaraz po tym coś miękkiego otarło się o jego nogę z głośnym mruczeniem przerywanym krótkimi świstami. Mężczyzna drgnął zaskoczony i spojrzał w dół. Patrzyły na niego ogromne, jasnobrązowe oczy futrzastego zwierzęcia. Stworzenie miało pomarańczowo-żółtą sierść usianą ciemnymi pręgami, a obwódki jego ślepiów, spód łepka i brzuch były śnieżnobiałe. Nieco wydłużone ciało lśniło w ostatnich promieniach dnia. Choć zwierzę niewątpliwie przypominało kota, bezsprzecznie nim nie było.
      Lithia patrzyła na mężczyznę z rozbawieniem. Wyglądał jak dziecko, które wciąż poznaje świat i co rusz coś go zadziwia.
      - To margaj – powiedziała w końcu, wskazując na kotopodobną istotę, po czym ruszyła w stronę drzwi domu. Zapukała w nie głośno. Zatrzeszczały donośnie i przyglądający się temu Travis przez chwilę bał się, że wypadną z futryny, nic takiego jednak się nie stało.
      Do ich uszu dotarła stłumiona wiązanka niewysublimowanych przekleństw i huk metalu zderzającego się z podłogą. Rozległo się stuknięcie zasuwki, drzwi lekko się uchyliły i w szparze ukazało się bystre, brązowe oko, otoczone gęstwiną siwych włosów. Kiedy natrafiło na Lithię, cofnęło się, ponownie rozbrzmiały przekleństwa i drzwi stanęły otworem.
      - Witaj, Auxil – uśmiechnęła się kobieta.
      Przed dom wyszedł niski, mocno przygarbiony starzec. Siwe włosy okalały jego twarz i ramiona, łącząc się na piersi z gęstą brodą. Odziany był w sztywną, brudną szatę, która niewątpliwie kiedyś była pięknego koloru głębokiej purpury.
      Spod krzaczastych brwi łypały na Lithię bystre, brązowe oczy. Czaiła się w nich nieufność i odrobina strachu.
      - Po co tu przyszłaś? - głos starca był nieprzyjemny, jakby zardzewiały. Mężczyzna musiał przez długi czas nie mieć okazji, aby do kogoś się odezwać.
      - Potrzebuję twojej pomocy – Lithia nagle wydała się być zmieszana. Zeszła z tonu. Z jej twarzy zniknął zadziorny wyraz.
    - Już raz ci pomogłem. Nie wiem czy pamiętasz, ale skazano mnie za to na banicję. - starzec jeszcze bardziej się zgarbił i złożył ręce na piersi.
      Lithia skrzywiła się. Pamiętała. Miała wobec Auxila ogromny dług wdzięczności i nie była pewna, czy jest w stanie kiedykolwiek go spłacić. A teraz ponownie potrzebuje jego pomocy. Spuściła głowę i przeczesała włosy palcami. Westchnęła cicho i spojrzała błagalnie na starca swoimi dużymi, błyszczącymi oczami. Mężczyzna przez chwilę patrzył na nią z niechęcią, po czym odwrócił wzrok.
      - Wejdźcie do środka.
      Dom był niesamowicie zagracony. Po długim stole, poniszczonych blatach i podłodze miękkiej od warstwy kurzu walały się różnorakie naczynia, tajemnicze przyrządy, a w kącie nawet połyskiwała, zmatowiała już nieco, szklana kula. Ściany pokrywała cała masa pergaminów starannie zapisanych szczegółami naukowych badań, przepowiedni i innych zapisków, których ani Lithia, ani Travis nie potrafili rozszyfrować.
      Blondyn cicho podszedł do kobiety, nie przestając rozglądać się po pomieszczeniu. W końcu utkwił w niej przeszywające spojrzenie.
      - Jest jakiś mężczyzna, któremu nie dałabyś rady? - wyszeptał wprost do jej ucha.
      Spojrzała na niego z tajemniczym, smutnym uśmiechem. Nie odpowiedziała.
      Auxil wciąż krzątał się po izbie, zbierając napotkane przedmioty i tworząc z nich pokaźny stos. Po chwili zatrzymał się, obrócił gwałtownie i zmierzył swoich gości długim, przeszywającym spojrzeniem. Przez moment jakby się zawahał. Otworzył usta, ale zaraz potem je zamknął.
      - Usiądźcie – powiedział w końcu.
      Travis i Lithia rozejrzeli się. Blondyn uśmiechnął się kpiąco i spojrzał na starca. Ten wskazał im chwiejącą się, zbutwiałą ławkę obok drzwi. Drewno zaskrzypiało, gdy usiedli, ale wydawało się być w stanie ich utrzymać. Sam Auxil zajął miejsce na starym, mosiężnym, obitym perkalem fotelu. Travis zdziwił się, widząc drogi mebel w ubogiej chacie, ale zatrzymał swoje zdanie dla siebie.
      - Więc... Z czym do mnie przychodzicie? - starzec złożył palce w piramidkę i oparł na nich brodę. W tej pozycji wyglądał doprawdy komicznie. Pochylając głowę jeszcze bardziej podkreślał swój garb, obfita, ciemna szata, spływała na podłogę, tworząc na jego chudych kończynach kościste wybrzuszenia, a wszystko to było lekko przysłonięte przez siwą połać włosów i brody, które zdawały się żyć własnym życiem.
      Lithia wzięła głęboki oddech i zaczęła swoją opowieść. O wizji, o budzącym się do życia monstrum, o morzu krwi, którą spłynęła wioska, o ghulach, o Laedere, a wreszcie o księciu Hasto.
      Auxil nie poruszał się, nie mrugał. Wpatrywał się tylko w Lithię, pełen skupienia. Travis w tym czasie nerwowo przechadzał się po pomieszczeniu. Denerwował się. Zdawało mu się, że opowieść Lithii nie ma końca. A przecież Hasto nie ma tyle czasu! Ufał kobiecie i był pewien, że wie co robi, a jednak uporczywe tykanie starego, zakurzonego zegara nieustannie przypominało mu o upływie każdej, cennej sekundy. Przygryzł wargę. Hasto tyle razy go uratował, tyle razy wyciągnął go z więzienia, tyle dobrego zrobił dla jego rodziny...
      Travis nie znosił bezczynności. Czekanie rozsadzało jego umysł i wywoływało nieznośne pulsowanie w skroniach, nad którym nie umiał zapanować.
      W końcu opowieść dobiegła końca. Auxil jeszcze przez chwilę trwał w zamyśleniu, przez co Travis miał wrażenie, że w ogóle nie słuchał historii i miał ochotę zdzielić go czymś w głowę. Starzec nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji!
      - Od dawna podejrzewałem, że to się stanie... To było nieuchronne... - zaczął cicho starzec.
Travis miał ochotę potrząsnąć nim i na niego nawrzeszczeć. Lithia jednak uspokoiła go gestem, nie odrywając wzroku od mędrca.
      - To, co widziałaś w swojej wizji i to, co spotkaliście w tamtej wiosce to tylko namiastka choroby, która zaczyna toczyć Ziemię. Zainfekowane złem umysły szaleńców wypluwają na świat monstra, które plugawią glob swoją obecnością, brudzą powietrze swoim oddechem, zakażają wodę swoim dotykiem. Przerażające bestie, nieposiadające uczuć czy myśli, gotowe są zrobić wszystko, co tylko rozkażą im ich twórcy. Jak maszyny, będą mordować, gwałcić i palić.
      Przerwał na chwilę, jakby znów popadając w zadumę. Travis patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy, a Lithia drżała, ukrywszy twarz w dłoniach.
      - Radzę wam udać się na północ – podjął ponownie Auxil. - Wasz książę jest bezpieczny za grubymi murami klanu, a wy powinniście się ukryć gdzieś, gdzie nie dosięgnie was plaga zła. Mało pozostało terenów nieskalanych złem, ale wciąż jeszcze są miejsca niedotknięte zarazą, choć nie będzie wam łatwo je znaleźć.
      - Kto jest za to odpowiedzialny? - Travis stanął przed starcem, a Auxil spojrzał na niego uważnie. Widział w nim swoje zupełne przeciwieństwo. Sam był przedwcześnie postarzały, gnuśny, odcięty od świata i ludzi.
      Lithia poderwała głowę. Znała już odpowiedź, ale bała się ją usłyszeć, jakby wypowiedzenie tego na głos miało splugawić ich uszy i sprowadzić do ukrytego pośrodku leśnej gęstwiny domu plagę.
      - Nieumarli – odparł starzec dziwnym, nienaturalnym głosem, w którym pobrzmiewała twarda, metaliczna nuta.
     

_
No i jest. Mam nadzieję, że się spodoba, bo naprawdę się starałam, przy czym liczę na szczere opinie :)

6 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podobał :) Jak zawsze :D Znowu bardzo tajemniczo i czekam na następny rozdział z niecierpliwością.

    Ps. "(...) nieposiadające uczyć i ..." literóweczka się wkradła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuudo... *.* uwielbiam Twego bloga :) Czekam na rozwinięcie akcji <3
    U mnie też nowości ;)
    http://tkaczemarzen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy wpis, masz talent :) Poza tym moje klimaty, więc dodatkowy plus.

    Zapraszam do mnie: http://boskamafia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam, tutaj Insane z Sowiego Przylądku. Nastąpiła mała zmiana w kategorii "Fantastyka", do której przynależy Twój blog. Kategoria ta zostanie rozdzielona na Fantasy oraz Sci-Fi. Proszę poinformować mnie, do jakiej kategorii ma zostać przyporządkowane Twoje opowiadanie (najlepiej w widocznym miejscu na blogu). Przepraszam za kłopot. Pozdrawiam.

    Ps. Informuję, że zmiany (przeniesienie blogów do tych podkategorii) nastąpi częściowo, a kiedy wszystkie blogi należące do kategorii "Fantastyka" zostaną przeniesione - ta kategoria zostanie trwale usunięta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaległości!
    Widzę wenę po długości :) Jak zwykle kończy się cliffhangerem, przyzwyczaiłaś nas do tego. Ten nastrój budowany stopniowo, no normalnie świetny.
    Zobaczymy w piątek jak się rozwinie z tymi nieumarłymi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie reklamy proszę zamieszczać w "spamowniku", odwiedzam każdy blog.

Nie uznaję czegoś takiego jak obs za obs i kom za kom.
Obserwuję tylko te blogi, które naprawdę mnie interesują.

Nomida zaczarowane-szablony