-
Możemy porozmawiać?
Lithia
drgnęła na dźwięk jego głosu. Zaskoczył ją. Siedziała
samotnie na kępie trawy, podziwiając widok roztaczający się ze
szczytu wzgórza. Poszarpane obłoki sunęły po niebie kąsane
chłodnym wiatrem, a liście drzew poruszały się gwałtownie w
migotliwym tańcu, oświetlane ostrymi promieniami południowego
słońca. Przenikliwy chłód powietrza wywoływał dreszcze na
jasnej skórze kobiety i falował jej kasztanowymi włosami. Otuliła
się szczelniej blado brązową peleryną i spojrzała na mężczyznę.
-
Chyba tak – odparła.
Usiadł
przy niej na żółknącej już trawie na tyle blisko, że czuła
bijące od niego ciepło i na tyle daleko, że nie musiała obawiać
się jego dotyku. Utkwił wzrok w koronach odległych drzew.
-
W gospodzie powiedziałaś, że jesteśmy skazani na swoje
towarzystwo – stwierdził.
Kiwnęła
głową, potwierdzając fakt.
-
Co miałaś na myśli?
Wzruszyła
ramionami, wciąż na niego nie patrząc.
-
Łapacze wyruszyli za mną w pościg, bo cię nie zabiłam. Nie
zabiłam cię, więc moja siostra z pewnością zechce dokończyć
moje zadanie. A Travis... Laedere rzadko zadają pytania. Pomógł
mi, więc zasługuje na śmierć.
-
Jest coś jeszcze, prawda? Coś, dlaczego miałaś mnie zabić.
Lithia
spojrzała na niego. Jego niebieskie oczy utkwione były w jej
twarzy, śledząc każdy ruch, każde drgnięcie. Przez chwilę
pozwoliła sobie na myśl, że kilkudniowy zarost dodaje mu męskości
i zadziornego uroku, ale szybko odegnała ją od siebie. Nie chciała,
by mężczyzna nadal był jej słabością. Wyciągnęła rękę w
jego stronę i obróciła dłoń wnętrzem do góry. Ujął ją w
swoją prawicę i spojrzał na znamię. Przez chwilę wpatrywał się
w nie po czym, ku ogromnemu zdziwieniu Lithii, pochylił się i
pocałował wnętrze jej dłoni.
-
Przepraszam i wybaczam – powiedział cicho, patrząc jej w oczy.
-
Ja też – mruknęła, dotykając delikatnie jego policzka.
-
Ej, gołąbeczki, nie przeszkadzam? - zbliżający Travis rzucał
długi cień na trawiaste podłoże. - Musimy ruszać.
Nie
czekając na odpowiedź minął ich i pociągnął łyk ze świeżo
napełnionego bukłaka. Po chwili jednak przystanął, odwrócił się
i spojrzał na Hasto zmrużonymi oczami. Czarnowłosy wstał i
podszedł do przyjaciela. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Nagle
Travis uśmiechnął się półgębkiem i biorąc lekki zamach
wymierzył Hasto silny cios w twarz.
-
Jesteś cholernym idiotą – rzucił.
Czarnowłosy
nie zastanawiał się długo, na jego twarzy zakwitł złośliwy
uśmieszek, a lewa pięść powędrowała w kierunku policzka
Travisa, pozostawiając na nim pulsujący, czerwony ślad. Blondyn
zrobił krok w tył.
-
A ty pieprzonym kretynem i babiarzem – krzyknął Hasto.
Lithia
z otwartymi ustami przyglądała się, jak mężczyźni wybuchają
śmiechem i dzielą się wodą. W końcu wzruszyła ramionami. Jeden
problem mniej.
*
Vanita
niespiesznie wstała z ogromnego łoża, eksponując przy tym swoje
długie nogi. Służący głośno przełknął ślinę i uciekł
spojrzeniem.
-
A więc mówisz, że moja siostrzyczka i jej kochaś są w Lesie
Druidów... Doskonale, naprawdę doskonale. Teraz będę mogła
należycie się nimi zając.
Uśmiech,
który pojawił się na jej pięknej twarzy przyprawił sługę o
dreszcze. Był nieładny. Bardzo nieładny. Nagle przestał ją
wielbić. Kobieta przypominała mu sępa, który krąży nad
dogorywającą ofiarą, czekając, aż ta osłabnie na tyle, by nie
móc bronić się przed atakiem.
Vanita
skinęła na mężczyznę, pozwalając mu odejść. Stanęła przed
ogromnym lustrem i delikatnym ruchem ramion zsunęła z siebie
jedwabną suknię. Z satysfakcją przyjrzała się swemu nagiemu
ciału. Żadna kobieta nie mogła się z nią równać. Każdy
mężczyzna - kupiec, strażnik, ba, sam król! - nie byliby w stanie
odmówić jakiejkolwiek jej prośbie. A jeśliby spróbowali, Vanita
miała dla nich coś specjalnego. Coś, czym już niedługo uraczy
pięknego księcia Hasto. Znów uśmiechnęła się nieładnie i
pogładziła smukłym palcem mały flakonik przyczepiony rzemykiem do
jej nadgarstka. Już niedługo będziesz mój, książę, już
niedługo.
*
Niebo
na zachodzie pociemniało. Przeraźliwy grzmot wstrząsnął lasem, a
cienka, rozgałęziona błyskawica przecięła granatowe płótno
nieboskłonu. Lithia spojrzała w tamtą stronę. Pomiędzy drzewami,
na horyzoncie majaczył masywny mur, oddzielający klan Laedere od
świata.
Powietrze
nagle z gorącego, parnego stało się przenikliwie chłodne i
rześkie. Kobieta zadrżała, obawiając się nieuchronnej burzy.
Choć po jej obu stronach maszerowali Hasto i Travis, nie czuła się
bezpieczna. Ciepło co rusz dotykającego ją ramienia czarnowłosego
wcale nie powstrzymywało przeszywających jej ciało dreszczy. Znała
sztuczki klanu i wiedziała, że to nie będzie zwykła burza. Czuła,
że ktoś przypłaci ją życiem.
Kolejny
grzmot ogłuszył ich na chwilę, a błyskawica rozjaśniająca niebo
oślepiła ich na kilka sekund. Kiedy Lithia otworzyła oczy, z jej
ust wyrwało się przekleństwo, a z płuc uszło całe powietrze.
Przed nimi stała Vanita, z przechyloną głową, płonącymi oczami
i zjadliwym uśmiechem błąkającym się po karminowych wargach.
Ubrana w czarną szatę i potrząsająca jasnymi lokami wyglądała
jak anioł. Anioł śmierci.
-
Witaj, siostrzyczko.
_
No, to proszę obstawiać, kto przeżyje. Nic nie jest pewne i od razu mówię, że w kwestii miłosnej to nie jest moje ostatnie słowo ;)
Mam nadzieję, że rozdział nie jest bardzo zły i zapraszam do komentowania.
Ja... Ja nwm co powiedzieć :o
OdpowiedzUsuńZuziko45 Mellark
To dobrze czy źle? ;)
UsuńOczywiście dobrze :)
UsuńJej *.* <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na http://zaprzysiezeni.blox.pl/html
Wow. Mam obstawiać, serio? Przeczuwam, że ostatnie tchnienie wyda Travis, ale obym się myliła! Rozbroiłaś mnie kłótnią mężczyzn, już myślałam, że oni są na siebie naprawdę wściekli, a tu proszę - zwykłe męskie zażegnanie sporów, dać sobie w buzię :) Vanita szczerze mnie irytuje, o i gdybyś zdecydowała się ją uśmiercić, bo przecież będzie 1:3, byłby ciekawy obrót sytuacji, który wywołałby na mojej buzi uśmiech :D I możesz mieszać w kwestii miłosnej ile chcesz, będzie ciekawie :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że sama siebie rozbroiłam tą sceną :D No, ale w końcu to przyjaciele, co by to była za przyjaźń, gdyby mogła ją zniszczyć kobieta?
UsuńJak tak bardzo chcesz, to jeszcze namieszam trochę w ich serduchach :P
A ja obstawiam na Lithie ;-; nie wiem czemu, takie mam przeczucie.
OdpowiedzUsuńJuż niedługo, przekonasz się czy słuszne ;)
UsuńSzalejesz z dodawaniem tych rozdziałów. Ostatnio nie miałam wolnej chwili, żeby komnąć :c
OdpowiedzUsuńHej, no. Chyba nie odważysz się uśmiercić głównych bohaterów, ale obstawiać nie będę. Zawsze możesz zrobić numer i zabić wszystkich... taak, brzmi idiotycznie, ale realne może być.
Ale skoro w kwestii miłosnej to nie jest ostatnie słowo, to wszystko będzie dobrze, prawda? ;p
Pozdrawiam
Mogę dodawać rzadziej, jeśli chcesz :D
UsuńWstępny projekt kto przeżyje, a kto zginie już mam, ale wszystko może się zmienić w zależności od tego, co wymyślę dalej. A może zrobię ankietę... Hm, to nie byłoby głupie :D
No nie wiem, czy wszystko będzie dobrze. To zależy z czyjego punktu widzenia ;)
Super, naprawdę warto to czytać. :3 gdyby Ci się kiedyś nudzilo, zapraszam do siebie. historyoffallenangels.blox.pl
OdpowiedzUsuń