Hasto
odrzucił koc, ale nie wstał. Leżał, wpatrując się w tłustego
pająka pracowicie tkającego swoją sieć w rogu pomiędzy sufitem,
a belką go podtrzymującą. Czarne nóżki pospiesznie uwijały się
z tworzeniem delikatnej, białej mozaiki.
Choć
Monique już wyszła, Hasto wciąż wyczuwał słodko-różane
perfumy, cienkimi nitkami oplatające wygniecioną pościel. Zapach
dusił go, wzbudzał w nim męczące poczucie winy. Wiedział, że
popełnił błąd, ale nie żałował go. Nie żałował żadnego
popełnionego błędu. Zapamiętywał wszystkie kobiety, jakie miał,
bo każda czegoś go nauczyła i każda wlała w jego życie nową
barwę, nawet jeśli był to kolejny odcień szarości.
Tłusty
pająk z głośnym pacnięciem spadł na koc obok Hasto. Mężczyzna
przez chwilę przyglądał się jego pokrytemu włoskami ciałku, aż
w końcu wstał, uważając, aby nie przygnieść stworzenia.
Stanął
przed drewnianą toaletką i spojrzał w lustro. Utkwił wzrok w
swoim odbiciu. Przydługie czarne włosy opadały na bladą, pokrytą
kilkudniowym zarostem twarz, a niebieskie oczy zdradzały zmęczenie.
Westchnął i wpatrzył się w cienką bliznę po lewej stronie
podbrzusza. Przesunął po niej kciukiem i przeszył go dreszcz na
wspomnienie pocałunku Lithii. Ze złością odwrócił się od
lustra. Nie chciał o niej pamiętać, a wszystko mu ją
przypominało. Chciał ją znienawidzić, a... Nie potrafił. Wciąż
czuł jej dotyk, jej zapach. Na jego wargach nadal tkwił smak jej
ust, choć Monique tak bardzo starała się go zetrzeć. Pokręcił
głową, kiedy uświadomił sobie, że chciałby jeszcze choć raz
poczuć bliskość Lithii.
Kiedy
Hasto dołączył do nich, Travis za wszelką cenę unikał wzroku
przyjaciela. Doskonale zdawał sobie sprawę, z tego, że złamał
ich umowę. Dzielimy się wszystkim, poza kobietami.
Wiedział, że Hasto darzy Lithię uczuciem, a jednak nie umiał się
powstrzymać przed przyjściem do niej. Nie liczył na nic. Nie
chciał, by mu się oddała, a jednak nie wyszedł, zgodził się z
nią zostać, choć już wtedy przeczuwał, co się stanie. A może
jednak tego chciał? Może oszukiwał się tylko, wmawiając sobie,
że jest mu obojętna? Nie, na pewno nie. Nie chciał od niej niczego
poza przyjaźnią. I seksem, jak się okazuje. Uśmiechnął się
gorzko sam do siebie.
Spojrzał
na Lithię. Kosmyk jej włosów zsunął się z ramienia i przez
głębokie wcięcie w bluzce wpadł pomiędzy piersi. Skłamałby,
gdyby powiedział, że go nie pociąga, ale było w niej też coś,
co go odpychało. Nie podobała mu się jej duma, jej upór, a
jednocześnie imponowała mu jej konsekwencja. I zdolność do
poświęceń. Była dla niego zagadką, ale wcale nie był pewien,
czy chce poznać jej rozwiązanie. Za to właśnie lubił kobiety.
Każda skrywała jakąś tajemnicę i tylko od niego zależało, czy
ją pozna.
Lithia
zmierzyła wzrokiem dołączającego do nich Hasto, po czym z
egzaltacją okazała mu brak jakiegokolwiek zainteresowania.
Zignorowała jego powitanie i rzucony w jej stronę komplement.
Udała, że jest niezwykle zafascynowana zieleniącym się na
jajecznicy szczypiorkiem. Uznała, że jeśli będzie obojętna na
jego obecność, jej serce również na niego zobojętnieje. Nie
poddała się śmierci, nie podda się uczuciu. Nie będzie go też
unikać. Na pewno w końcu jej się znudzi, stanie się taką samą
częścią krajobrazu jak stoły w gospodzie czy drzewa w lesie,
wtopi się w tło. Wiedziała, że to nie będzie proste, ale czy w
życiu wszystko ma być łatwe?
Czuła
się upokorzona słabością do niego. Karciła się w myślach za
każde szybsze uderzenie jej serca, spowodowane jego obecnością czy
przypadkowym dotykiem. Im bardziej starała się go ignorować, tym
silniej reagowała na mimowolny kontakt. Irytował ją jego zapach
docierający do niej przy każdym jego ruchu. A może to było tylko
jej wyobrażenie, nasilające się wraz z chęcią wyrzucenia go z
gospody i z umysłu, by przestać ranić swoje oczy jego widokiem?
Odłożyła
na talerz nadgryzioną kromkę i rozłożyła się na dębowej ławie.
Spojrzała na towarzyszących jej mężczyzn. Pochłonięci byli
luźną, banalną rozmową. Zmrużyła oczy i w zamyśleniu
przechyliła głowę, kiedy dostrzegła znamię Hasto, częściowo
skryte pod włosami na karku. Identyczne zauważyła na lędźwiach
Travisa, gdy rano ubierał się, odwrócony do niej tyłem. Spojrzała
na swoją dłoń. W jej wnętrzu, pod serdecznym palcem ukryty był
mały, idealnie równy, ciemny trójkąt. Wiedziała już, że nie
uda jej się uniknąć ich towarzystwa. Połączyło ich coś więcej
niż ucieczka przed łapaczami.
_
Tak, wiem. Słabo. Nic się nie dzieje. Zero mordobicia, zero krwi, zero akcji. Ale obiecuję: nadrobię to ;)
A mi się podoba. Takie małe wyjaśnienie tak jakby. Ale faktycznie brakuje trochę krwi... Nie ważne. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńZuziko45
Będzie krew już niedługo, nie martw się :)
UsuńJa się nie martwię. Ja tylko czekam, trzymam Cię za słowo.
UsuńZuziko45
Lubisz pajągi? :)
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie ;)
UsuńMiłosny trójkąt? O nie, jak widzę szykujesz coś więcej. Końcówka ujmująca i intrygująca. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego :) Hasto i jego urażona duma, Travis, baraszkujący z Lithią pod nieuwagę czarnowłosego, nieskończona misja z zabójstwem bohatera, namiętność wisząca w powietrzu i czyhające za rogiem, rządne zemsty potwory, tajemnicze powiązanie... Jak to się skończy? Co jeszcze się wydarzy? Czy Hasto pogodzi się z przeszłymi wydarzeniami? Czy Lithia przeżyje? Czekam na ciąg dalszy, niecierpliwie.
OdpowiedzUsuńJejuu, kocham Cię za Twoje komentarze :D Bosko to wszystko ujęłaś!
UsuńNie jest słabo! Czasami akcja musi zwolnić, żeby później ze zdwojoną siłą przyspieszyć! Podoba mi się, jak kreujesz bohaterów i opisy. Nic tylko pozazdrościć! Hasto jest dla mnie... takim innym panem Darcy.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział (czyt. ma być dużo krwi i łez)
Pozdrawiam
Ress
http://the-first-avenger.blogspot.com/