Hasto
samotnie siedział przy kontuarze i, choć dopiero niedawno pojawiły
się pierwsze światła poranka, powoli sączył gęste, ciemne piwo.
Musiał się napić. Musiał ukoić nerwy. Spuścił głowę.
Zmrużonymi oczami wpatrywał się w wolno znikającą białą pianę.
Westchnął. Sam był sobie winien... Przesunął językiem po
spierzchniętych wargach. Czarnowłosa piękność nie zabiła
słodkiego smaku Lithii, który wciąż czuł tak intensywnie, jakby
przed chwilą ich usta zetknęły się w pocałunku.
Tak
bardzo chciał iść do niej, wybaczyć jej wszystko, co zrobiła i
przeprosić ją za wszystko, co zrobił. Wiedział jednak, że już
jest za późno. Przegrał swoją miłość. Wciąż miał przed
oczami widok Travisa wychodzącego z jej sypialni. Zacisnął ręce w
pięści, wbijając sobie paznokcie we wnętrze dłoni. Ból na
chwilę ukoił jego nerwy. Ponownie westchnął i rozluźnił
mięśnie. Dopił piwo i rzucił na kontuar srebrną monetę.
- Ufasz
mi? - spytał cicho, patrząc jej w oczy.
- Nie
– odparła, uśmiechając się nieznacznie. Był taki naiwny... - A potrafiłabyś zaufać?
- Nie.
- Chciałem
ci coś pokazać...
- Trudno.
- Coś
pięknego...
Spojrzała
na niego z ciekawością zmieszaną z niedowierzaniem. Chwyciła jego
wyciągniętą rękę.
Jesień
była wyjątkowo ciepła i pogodna. Słońce łagodnie oblewało
swymi promieniami wielobarwny ocean kwiatów, puchate obłoki leniwie
sunęły po niebie, wiatr szeptał cicho w intensywnie zielonej
trawie. Hasto zdjął dłonie z oczu Lithii. Kobieta westchnęła
cicho, chłonąc roztaczające się przed nią widoki. Spojrzała na
czarnowłosego. W jego oczach lśniła nadzieja.
- Przepraszam
– wyszeptał, dotykając jej policzka.
Lithia
uśmiechnęła się delikatnie. Nie odpowiedziała. Uciekła
spojrzeniem gdzieś ponad jego ramię. Na jastrzębia szybującego po
ciepłym błękicie. Chciałaby być tym ptakiem. Wolnym, niezdolnym
do kłamstwa, nieskalanym emocjami. Chciałaby lecieć teraz nad tą
łąką, nie przejmując się wpatrującym się w nią Hasto, nie
przejmując się czekającym na nią Travisem. Opuściła głowę.
Nie umiała się odnaleźć w świecie, do którego przygnał ją
los. Było jej źle. Nie wiedziała, kiedy do jej oczu napłynęły
łzy.
- Przepraszam
– szepnęła. - Rozumiem – odparł z uśmiechem.
Pokręciła
głową.
- Nic
nie rozumiesz.
- Chciałbym
zrozumieć...
- To
nie takie proste. To bardzo długa historia.
- Mamy
dużo czasu.
Spojrzała
w jego ciemnoniebieskie oczy. Był taki naiwny... Nie umiała
określić, co do niego czuje. Chyba nie czuła już nic. Westchnęła
i uśmiechnęła się lekko. Usiadła na miękkiej trawie, a on
otoczył ją ramionami. Pozwoliła mu na tę chwilę czułości, choć
wcale jej nie chciała.
- Czy
jest jeszcze miejsce dla mnie w twoim sercu? - spytał cicho. Zapadła cisza, przerywana jedynie cichym brzęczeniem samotnej pszczoły. Lithia ponownie na niego spojrzała. Przez chwilę wpatrywała się w jego niebieskie tęczówki, jakby szukając w nich odpowiedzi. Po chwili cichym, ale stanowczym głosem przerwała milczenie.
- Nie.
Hasto
obudził się, biorąc gwałtowny wdech i siadając. Leżąca obok
niego naga Monique zamruczała z niezadowoleniem.
_
Tak, wiem, że jest krótki. Tak, wiem, że namieszałam. Ale obiecuję, że następny rozdział będzie długi i nieco wyjaśni :)
A tymczasem mam do Was, kochani, prośbę. Mam w planach zakładkę "bohaterowie", a do tego potrzebuję zdjęć :) Dlatego bardzo Was proszę, jeśli możecie, pokażcie jak wyobrażacie sobie albo z kim utożsamiacie postacie opowiadania. Będę bardzo wdzięczna.
Masz rację, znowu namieszałaś! Ale to dobrze, lubię zagadki :D Hasto prędzej czy później jej wybaczy, czuję to w kościach :) Rozdział świetny, czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńTrzymasz w napięciu, podoba mi się to :)
OdpowiedzUsuńEwuniu- wspaniale. Rewelacyjnie napisane, ale Ty już wiesz co ja sądzę o Twojej twórczości. Nie mogę się doczekać wyjaśnienia. Pozdrawiam ciepło. A. Sz.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w Twoim blogu <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny i masz rację, sporo namieszałaś.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to dobrze dodawać zakładkę z bohaterami, każdy przecież ma odrębne wyobrażenie ich.
Czekam na następny i pozdrawiam :)
Dzień dobry, Ewo!
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu śledzę Twojego bloga i z niecierpliwością czyham na kolejne rozdziały. Muszę powiedzieć, że piszesz świetnie, chociaż nasza ukochana polonistka pewnie pokreśliłaby wszystko na czerwono (czytając wyobrażam sobie czasami takie 'styl' nabazgrane z boku). Może poszłaś lekko w melodramat w scenie w karczmie, gdzie Lithia krzyczy do Hasto, żeby wyrzucił z siebie, że uważa ją za sukę, ale do całej reszty nie można się przyczepić! Świetne! A to, jak teraz namieszałaś też bardzo m się podoba - oznacza to, że masz w głowie konkretny pomysł na resztę opowiadania, poza tym takie niejasności dają czytelnikowi do myślenia :)
Pozdrawiam i czekam na więcej!
Nina
Uszanowanko, Nino :)
UsuńDziękuję Ci za miłe słowa. Przyznam szczerze, często się zastanawiam, co nasza pani M. powiedziałaby na moją twórczość, ale podejrzewam, że nawet gdybym wydała bestseller, powiedziałaby, że jest to słabe ;)
Ta scena miała być melodramatyczna, przerysowana, to efekt całkowicie zamierzony.
Konkretny pomysł może i mam, ale gorzej z realizacją, bo pisząc każdy rozdział na bieżąco wymyślam coś nowego, lepszego i fabuła lekko się zmienia :)
Również pozdrawiam i zapraszam po więcej! :D