Lithia
w milczeniu jadła swoje śniadanie, podczas gdy Hasto i Travis
rozprawiali o urokach tutejszych kobiet, obserwując uważnie obfitą
w kształtach karczmarkę. Na wydarzenia zeszłego wieczoru została
opuszczona zasłona milczenia.
Podczas
kolejnej salwy śmiechu, wywołanej zabawnym podskakiwaniem biustu
niewiasty, do gospody weszła wysoka, czarnowłosa kobieta,
rozsiewając wokół siebie aurę wyższości i pogardy. Niekorzystne
wrażenie prysło, gdy z szerokim uśmiechem, prezentując rząd
małych, białych ząbków, powitała gospodarza i zamówiła
śniadanie.
-
Patrz jaka... - zaczął Travis z tajemniczym uśmieszkiem
przyglądając się nowo przybyłej.
-
Zapomnij – przerwał mu Hasto, zabrał swój posiłek i klucząc
pomiędzy stolikami ruszył w stronę kobiety.
-
Można? - rzucił w jej stronę, uśmiechając się zadziornie.
Kobieta
spojrzała na niego i uśmiechnęła się przyzwalająco. Przez
chwilę jedli w milczeniu, aż Hasto rozpoczął banalną rozmowę.
Jego rozmówczyni, Aurin – jak się przedstawiła, okazała się
niezwykle radosną młodą damą. Rozmowa z nią była nader
przyjemna.
-
Skąd w tobie tyle energii? Skąd ten dobry humor?
-
Dzień jest tak piękny, słoneczny, że grzechem byłoby się
smucić. Ale jeżeli ci to nie wystarcza – przerwała na chwilę,
zeskoczyła z wysokiego krzesła, położyła rękę na udzie Hasto i
pochylając się w jego stronę, dokończyła szeptem: - to wieczorem
mogę ci pokazać mój sposób na dobry humor.
Po
tych słowach jeszcze przez moment patrzyła mu w oczy z zagadkowym
uśmiechem, po czym odeszła. Hasto przez chwilę obserwował jej
kołyszące się biodra, a kiedy wyszła powrócił do siedzącego
samotnie Travisa.
Travis
zapukał lekko do drzwi pokoju zajmowanego przez Lithię. Wszedł,
gdy rozległo się ledwo słyszalne „proszę”. Zastał ją
siedzącą przy toaletce, tyłem do wejścia, powoli czeszącą swe
długie, kasztanowe fale. Nawet na niego nie spojrzała. Podszedł do
niej i przesunął rękę po jej włosach. Były przyjemnie miękkie
i gładkie. Unosiła się nad nimi subtelna mgiełka zapachu kwiatów
i malin. Kobieta znieruchomiała. Zza ściany wciąż dobiegały
jednoznaczne odgłosy.
Dopiero
teraz popatrzył na odbicie w wielkim lustrze. Jej policzki były
wilgotne, a oczy zaczerwienione. Płakała.
-
Aż tak...?
Skinęła
tylko głową, a jej ramiona zadrżały. Powróciła do gładzenia
włosów. Travis dotknął jej ramienia i skierował się do drzwi.
Zatrzymał go odgłos szczotki odkładanej na drewnianą toaletkę i
cichy głos.
-
Zostaniesz ze mną choć na chwilę?
Wciąż
na niego nie patrzyła. Podeszła do łóżka i usiadła na miękkim,
puchatym kocu. Travis bez słowa zrobił to samo, po czym otoczył ją
ramieniem i pozwolił, aby wtuliła się w niego. Poczuł jak drży.
Po jej policzkach pociekły łzy. Zaszlochała cicho, wciskając się
w jego ciało. Długo targały nią spazmy płaczu, potęgowane
nieprzerwanymi jękami dochodzącymi z sąsiedniego pokoju.
Travis
wytrwale gładził ją po włosach, ocierał łzy nieustannie
wypływające z jej zielonych oczu. Czekał, aż kobieta się
uspokoi. Kiedy jej policzki wyschły, a ciało przestało być
targane spazmami, wyswobodziła się z jego objęć i ułożyła na
łóżku tyłem do niego. Wciąż lekko drżała, więc położył
się za nią, ułożył rękę na jej brzuchu i przyciągnął ją do
siebie. Bardzo delikatnie złożył na jej odsłoniętym ramieniu
pocałunek. Nie protestowała. Ponownie wtuliła się w niego,
szukając ciepła i chwilowego poczucia bezpieczeństwa.
-
Zrobiłaś to celowo, prawda? - zapytał, powoli i ostrożnie gładząc
dłonią jej ciało.
-
Co?
-
Wbiłaś sztylet tak, aby go nie zabić. Wiedziałaś, że zdążę
go odnaleźć. Dlatego czekałaś. Wtedy, przy barze.
Obróciła
się na plecy, przytrzymując jego dłoń, jakby bała się, że
spłoszy go swoim ruchem. Spojrzała na niego i kiwnęła lekko
głową.
-
Od początku nie miałam zamiaru go zabić, choć musiałam to
zrobić... Miałam nadzieję, że nikt z klanu nie dowie się o tym,
że przeżył. Że będę bezpieczna, a on będzie żył. A tymczasem
straciłam i rodzinę, i jego.
-
Nie straciłaś go – jakby na skwitowanie tych słów zza ściany
znów zaczęły dobiegać odgłosy uprawianej miłości.
Lithia
zaśmiała się gorzko i wtuliła mocniej w mężczyznę. Czuła na
brzuchu ciężar jego dłoni, na karku ciepło jego oddechu, do jej
nozdrzy wdzierał się zapach jego ciała. Dawno nie czuła się tak
dobrze i bezpiecznie. Jeszcze nikt nigdy nie otoczył ją
bezinteresowną opieką, dlatego rozkoszowała się tym uczuciem,
chłonęła go jakby miało się już nie powtórzyć.
-
Dziękuję – wyszeptała.
Mimowolnie
zamknęła oczy, a otulające ją ciepło przywołało uczucie
błogości. Jej oddech stał się miarowy i spokojny. Zasnęła.
Kiedy
uniosła powieki i długie rzęsy odsłoniły jej zielone tęczówki
pierwszym, co dostrzegła były elektryzująco niebieskie oczy.
Travis wpatrywał się w nią z delikatnym uśmiechem. Pogładził ją
po policzku, na co zareagowała lekkim uniesieniem kącików ust, a
jej serce mocno przyspieszyło. Pochylił się nieco i złożył na
jej ustach lekki pocałunek. Zdawało jej się, że tylko musnął
jej wargi swoimi, ale ciepło rozchodzące się od jej podbrzusza,
pokazało jak silny był ten ledwo wyczuwalny gest.
Przesunął
palcem po jej policzku, po jej ustach, po jej szyi, powoli zsunął
ramiączko jej batystowej koszuli po czym, jakby wyrwany z transu,
gwałtownie cofnął rękę. Lithia spojrzała na niego zdziwiona i
chwyciła jego dłoń, splatając palce mężczyzny ze swoimi.
Odsunął się nieznacznie, jakby nagle skrępowany jej bliskością.
Kobieta uniosła się, wsparła na łokciu i pytającym wzrokiem
spojrzała prosto w jego oczy. Pokręcił głową.
-
Nie chcę, żebyś zrobiła to z chęci zemsty na nim.
-
Nie chcę się mścić.
Ponownie
pokręcił głową i wyswobodził palce z jej dłoni. Położył się
na plecach i wbił wzrok w sufit. Nie wierzył jej. Wiedział, że
gdyby Hasto nie był takim ograniczonym idiotą, leżałby na jego
miejscu. Travis zdał sobie sprawę z tego, że to nie na niego
Lithia czekała. To nie on miał otrzeć jej łzy.
-
To Hasto powinien być przy tobie, nie ja.
-
Koniecznie musisz mu to powiedzieć, bo kiedy ja go ostatnio
widziałam, był zainteresowany tą długonogą panną w gospodzie, a
nie mną. To nie on przez całą noc cierpliwie słuchał moich
szlochów i to nie w jego ramionach zasnęłam.
-
Ale wiem, że wolałabyś, aby to był on.
-
Dlaczego mężczyźni tak bardzo lubią wszystko utrudniać? Myślisz,
że wpuściłabym cię, gdybym czekała na niego?
-
No, nie, ale on...
-
Ale on nie czekał na mnie. Właśnie. Nie chciał nawet ze mną
rozmawiać. Za każdym razem uciekał. Do innego pomieszczenia, do
innej kobiety. Mam spędzić życie na ściganiu go?
Zamilkła,
wciąż wpatrując się w jego oczy. Dopiero teraz dostrzegła ciemne
plamki na jego tęczówkach i drobne zmarszczki od częstego śmiechu.
Patrzył na nią z mieszaniną troski i niepewności. Jakby dokładnie
analizował jej słowa. Uniósł się lekko i pocałował ją. Tym
razem mocniej, namiętniej. Przygryzła dolną wargę, chcąc
zatrzymać na dłużej smak jego ust.
-
Pociągam cię? - wyszeptała, ponownie patrząc mu w oczy.
-
Cholernie – odparł.
Położył
się na plecach i stanowczym ruchem przyciągnął ją do siebie.
Znajdowała się teraz na nim, a jej długie włosy kasztanową
kaskadą spłynęły z jej ramienia na jego tors. Jej serce znów
przyspieszyło, a ramiona zadrżały, kiedy powoli wplótł palce w
jej włosy i wpił się wargami w jej usta. Jego ręce znów zaczęły
krążyć po jej ciele. Tym razem stanowczo, śmiało, ale wciąż
delikatnie, jakby obawiał się, że uszkodzi jej delikatną skórę.
Lithia uniosła się i, wciąż obejmując kolanami biodra mężczyzny, zsunęła z ramion koronkowe szelki batystowej koszulki, która gładko spłynęła z jej rozgrzanego ciała, odsłaniając jej kobiecość. Travis przez chwilę patrzył na nią w niemym zachwycie, po czym znów przyciągnął ją do siebie. Złożył na jej ustach krótki, przepełniony pożądaniem pocałunek, by po chwili zacząć wędrówkę swymi wargami coraz niżej i niżej...
Ach, ten Hasto... W sumie miło by było poczytać więcej o Travisie, bo mam wrażenie, że jeszcze mało o nim wiem, właściwie nic o jego przeszłości. Uhh, końcóweczka taka słodka :D
OdpowiedzUsuńUuu... Coś czuję , że Hasto nie będzie zachwycony ... Ale nie powinien tego robić Lithii . Słodko .. ;))
OdpowiedzUsuńA Lithia nie powinno mu wbijać sztyletu w to piękne ciałko ;c
UsuńTeż prawda ;) Po prostu oboje są winni :(
UsuńZawsze jest tak, że obie strony są winne. To smutne :( Pozostaje nadzieja, że nasza kochana autorka ich połączy na nowo :D
UsuńNo, kurczę, jak można skończyć w takim momencie? Jestem sfrustrowana każdym takim przerwaniem akcji.
OdpowiedzUsuńHasto coraz bardziej mnie irytuje i tyle w temacie.
Zobaczymy, cóż to się stanie w następnym :P
Pozdrawiam
ciekawe ^^
OdpowiedzUsuńja natomiast zapraszam do siebie :D
http://zaprzysiezeni.blox.pl/html
Trututut jestem i komentuje ! :))
OdpowiedzUsuńwybacz że tamtego nie skomentowałam ale miałam problemy z netem w domu i było ciężko :c
Co do rozdziałów oba prześwietne! GENIALNE!
Kurde kocham tego Travisa! Chce go więcej , więcej :)
Końcówka jak to na twoim blogu - jak zawsze sprawia, że prosi się o więcej! *.*
Kiedy next? Nmg się doczekać ! :o
Pozdrówki i weny ;*
Post świetny, cały czas czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuń