piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział XXI

      Lithia w milczeniu jadła swoje śniadanie, podczas gdy Hasto i Travis rozprawiali o urokach tutejszych kobiet, obserwując uważnie obfitą w kształtach karczmarkę. Na wydarzenia zeszłego wieczoru została opuszczona zasłona milczenia.
     Podczas kolejnej salwy śmiechu, wywołanej zabawnym podskakiwaniem biustu niewiasty, do gospody weszła wysoka, czarnowłosa kobieta, rozsiewając wokół siebie aurę wyższości i pogardy. Niekorzystne wrażenie prysło, gdy z szerokim uśmiechem, prezentując rząd małych, białych ząbków, powitała gospodarza i zamówiła śniadanie.
      - Patrz jaka... - zaczął Travis z tajemniczym uśmieszkiem przyglądając się nowo przybyłej.
     - Zapomnij – przerwał mu Hasto, zabrał swój posiłek i klucząc pomiędzy stolikami ruszył w stronę kobiety.
      - Można? - rzucił w jej stronę, uśmiechając się zadziornie.
      Kobieta spojrzała na niego i uśmiechnęła się przyzwalająco. Przez chwilę jedli w milczeniu, aż Hasto rozpoczął banalną rozmowę. Jego rozmówczyni, Aurin – jak się przedstawiła, okazała się niezwykle radosną młodą damą. Rozmowa z nią była nader przyjemna.
      - Skąd w tobie tyle energii? Skąd ten dobry humor?
    - Dzień jest tak piękny, słoneczny, że grzechem byłoby się smucić. Ale jeżeli ci to nie wystarcza – przerwała na chwilę, zeskoczyła z wysokiego krzesła, położyła rękę na udzie Hasto i pochylając się w jego stronę, dokończyła szeptem: - to wieczorem mogę ci pokazać mój sposób na dobry humor.
      Po tych słowach jeszcze przez moment patrzyła mu w oczy z zagadkowym uśmiechem, po czym odeszła. Hasto przez chwilę obserwował jej kołyszące się biodra, a kiedy wyszła powrócił do siedzącego samotnie Travisa.


      Travis zapukał lekko do drzwi pokoju zajmowanego przez Lithię. Wszedł, gdy rozległo się ledwo słyszalne „proszę”. Zastał ją siedzącą przy toaletce, tyłem do wejścia, powoli czeszącą swe długie, kasztanowe fale. Nawet na niego nie spojrzała. Podszedł do niej i przesunął rękę po jej włosach. Były przyjemnie miękkie i gładkie. Unosiła się nad nimi subtelna mgiełka zapachu kwiatów i malin. Kobieta znieruchomiała. Zza ściany wciąż dobiegały jednoznaczne odgłosy.
      Dopiero teraz popatrzył na odbicie w wielkim lustrze. Jej policzki były wilgotne, a oczy zaczerwienione. Płakała.
      - Aż tak...?
      Skinęła tylko głową, a jej ramiona zadrżały. Powróciła do gładzenia włosów. Travis dotknął jej ramienia i skierował się do drzwi. Zatrzymał go odgłos szczotki odkładanej na drewnianą toaletkę i cichy głos.
       - Zostaniesz ze mną choć na chwilę?
      Wciąż na niego nie patrzyła. Podeszła do łóżka i usiadła na miękkim, puchatym kocu. Travis bez słowa zrobił to samo, po czym otoczył ją ramieniem i pozwolił, aby wtuliła się w niego. Poczuł jak drży. Po jej policzkach pociekły łzy. Zaszlochała cicho, wciskając się w jego ciało. Długo targały nią spazmy płaczu, potęgowane nieprzerwanymi jękami dochodzącymi z sąsiedniego pokoju.
      Travis wytrwale gładził ją po włosach, ocierał łzy nieustannie wypływające z jej zielonych oczu. Czekał, aż kobieta się uspokoi. Kiedy jej policzki wyschły, a ciało przestało być targane spazmami, wyswobodziła się z jego objęć i ułożyła na łóżku tyłem do niego. Wciąż lekko drżała, więc położył się za nią, ułożył rękę na jej brzuchu i przyciągnął ją do siebie. Bardzo delikatnie złożył na jej odsłoniętym ramieniu pocałunek. Nie protestowała. Ponownie wtuliła się w niego, szukając ciepła i chwilowego poczucia bezpieczeństwa.
      - Zrobiłaś to celowo, prawda? - zapytał, powoli i ostrożnie gładząc dłonią jej ciało.
      - Co?
     - Wbiłaś sztylet tak, aby go nie zabić. Wiedziałaś, że zdążę go odnaleźć. Dlatego czekałaś. Wtedy, przy barze.
      Obróciła się na plecy, przytrzymując jego dłoń, jakby bała się, że spłoszy go swoim ruchem. Spojrzała na niego i kiwnęła lekko głową.
      - Od początku nie miałam zamiaru go zabić, choć musiałam to zrobić... Miałam nadzieję, że nikt z klanu nie dowie się o tym, że przeżył. Że będę bezpieczna, a on będzie żył. A tymczasem straciłam i rodzinę, i jego.
     - Nie straciłaś go – jakby na skwitowanie tych słów zza ściany znów zaczęły dobiegać odgłosy uprawianej miłości.
      Lithia zaśmiała się gorzko i wtuliła mocniej w mężczyznę. Czuła na brzuchu ciężar jego dłoni, na karku ciepło jego oddechu, do jej nozdrzy wdzierał się zapach jego ciała. Dawno nie czuła się tak dobrze i bezpiecznie. Jeszcze nikt nigdy nie otoczył ją bezinteresowną opieką, dlatego rozkoszowała się tym uczuciem, chłonęła go jakby miało się już nie powtórzyć.
      - Dziękuję – wyszeptała.
     Mimowolnie zamknęła oczy, a otulające ją ciepło przywołało uczucie błogości. Jej oddech stał się miarowy i spokojny. Zasnęła.


     Kiedy uniosła powieki i długie rzęsy odsłoniły jej zielone tęczówki pierwszym, co dostrzegła były elektryzująco niebieskie oczy. Travis wpatrywał się w nią z delikatnym uśmiechem. Pogładził ją po policzku, na co zareagowała lekkim uniesieniem kącików ust, a jej serce mocno przyspieszyło. Pochylił się nieco i złożył na jej ustach lekki pocałunek. Zdawało jej się, że tylko musnął jej wargi swoimi, ale ciepło rozchodzące się od jej podbrzusza, pokazało jak silny był ten ledwo wyczuwalny gest.
      Przesunął palcem po jej policzku, po jej ustach, po jej szyi, powoli zsunął ramiączko jej batystowej koszuli po czym, jakby wyrwany z transu, gwałtownie cofnął rękę. Lithia spojrzała na niego zdziwiona i chwyciła jego dłoń, splatając palce mężczyzny ze swoimi. Odsunął się nieznacznie, jakby nagle skrępowany jej bliskością. Kobieta uniosła się, wsparła na łokciu i pytającym wzrokiem spojrzała prosto w jego oczy. Pokręcił głową.
      - Nie chcę, żebyś zrobiła to z chęci zemsty na nim.
      - Nie chcę się mścić.
      Ponownie pokręcił głową i wyswobodził palce z jej dłoni. Położył się na plecach i wbił wzrok w sufit. Nie wierzył jej. Wiedział, że gdyby Hasto nie był takim ograniczonym idiotą, leżałby na jego miejscu. Travis zdał sobie sprawę z tego, że to nie na niego Lithia czekała. To nie on miał otrzeć jej łzy.
      - To Hasto powinien być przy tobie, nie ja.
  - Koniecznie musisz mu to powiedzieć, bo kiedy ja go ostatnio widziałam, był zainteresowany tą długonogą panną w gospodzie, a nie mną. To nie on przez całą noc cierpliwie słuchał moich szlochów i to nie w jego ramionach zasnęłam.
      - Ale wiem, że wolałabyś, aby to był on.
     - Dlaczego mężczyźni tak bardzo lubią wszystko utrudniać? Myślisz, że wpuściłabym cię, gdybym czekała na niego?
       - No, nie, ale on...
     - Ale on nie czekał na mnie. Właśnie. Nie chciał nawet ze mną rozmawiać. Za każdym razem uciekał. Do innego pomieszczenia, do innej kobiety. Mam spędzić życie na ściganiu go?
      Zamilkła, wciąż wpatrując się w jego oczy. Dopiero teraz dostrzegła ciemne plamki na jego tęczówkach i drobne zmarszczki od częstego śmiechu. Patrzył na nią z mieszaniną troski i niepewności. Jakby dokładnie analizował jej słowa. Uniósł się lekko i pocałował ją. Tym razem mocniej, namiętniej. Przygryzła dolną wargę, chcąc zatrzymać na dłużej smak jego ust.
       - Pociągam cię? - wyszeptała, ponownie patrząc mu w oczy.
       - Cholernie – odparł.
     Położył się na plecach i stanowczym ruchem przyciągnął ją do siebie. Znajdowała się teraz na nim, a jej długie włosy kasztanową kaskadą spłynęły z jej ramienia na jego tors. Jej serce znów przyspieszyło, a ramiona zadrżały, kiedy powoli wplótł palce w jej włosy i wpił się wargami w jej usta. Jego ręce znów zaczęły krążyć po jej ciele. Tym razem stanowczo, śmiało, ale wciąż delikatnie, jakby obawiał się, że uszkodzi jej delikatną skórę. 
    Lithia uniosła się i, wciąż obejmując kolanami biodra mężczyzny, zsunęła z ramion koronkowe szelki batystowej koszulki, która gładko spłynęła z jej rozgrzanego ciała, odsłaniając jej kobiecość. Travis przez chwilę patrzył na nią w niemym zachwycie, po czym znów przyciągnął ją do siebie. Złożył na jej ustach krótki, przepełniony pożądaniem pocałunek, by po chwili zacząć wędrówkę swymi wargami coraz niżej i niżej...
      

9 komentarzy:

  1. Ach, ten Hasto... W sumie miło by było poczytać więcej o Travisie, bo mam wrażenie, że jeszcze mało o nim wiem, właściwie nic o jego przeszłości. Uhh, końcóweczka taka słodka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu... Coś czuję , że Hasto nie będzie zachwycony ... Ale nie powinien tego robić Lithii . Słodko .. ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Lithia nie powinno mu wbijać sztyletu w to piękne ciałko ;c

      Usuń
    2. Też prawda ;) Po prostu oboje są winni :(

      Usuń
    3. Zawsze jest tak, że obie strony są winne. To smutne :( Pozostaje nadzieja, że nasza kochana autorka ich połączy na nowo :D

      Usuń
  3. No, kurczę, jak można skończyć w takim momencie? Jestem sfrustrowana każdym takim przerwaniem akcji.
    Hasto coraz bardziej mnie irytuje i tyle w temacie.
    Zobaczymy, cóż to się stanie w następnym :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawe ^^
    ja natomiast zapraszam do siebie :D
    http://zaprzysiezeni.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  5. Trututut jestem i komentuje ! :))
    wybacz że tamtego nie skomentowałam ale miałam problemy z netem w domu i było ciężko :c
    Co do rozdziałów oba prześwietne! GENIALNE!
    Kurde kocham tego Travisa! Chce go więcej , więcej :)
    Końcówka jak to na twoim blogu - jak zawsze sprawia, że prosi się o więcej! *.*
    Kiedy next? Nmg się doczekać ! :o
    Pozdrówki i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Post świetny, cały czas czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie reklamy proszę zamieszczać w "spamowniku", odwiedzam każdy blog.

Nie uznaję czegoś takiego jak obs za obs i kom za kom.
Obserwuję tylko te blogi, które naprawdę mnie interesują.

Nomida zaczarowane-szablony