Lithia
zamruczała cicho i obróciła się, przez co podłoże zaszeleściło.
Kiedy poruszyła nogą, rozległ się trzask łamanej gałązki i
zerwała się gwałtownie, siadając. Jej nogi i pupa tonęły w
miękkim, intensywnie zielonym mchu, a plecy otaczała rozłożysta
peleryna z liści ogromnej paproci.
Kobieta
rozejrzała się. Dokoła nie było niczego poza mieszaniną
wszelkiego rodzaju drzew, krzewów i małych żyjątek, z których
jedno Lithia strąciła ze swojej nogi, przyjrzawszy mu się
uprzednio.
Na
jednej z gałęzi rozłożystego buka siedział kruk i bystrymi,
czarnymi oczkami śledził każdy ruch kobiety. Po chwili zakrakał
donośnie i wzbił się w powietrze, by po chwili opaść na miękką
połać mchu. Lithia wyciągnęła rękę i wskazującym palcem
pogładziła ciemny łepek ptaka.
- Czy ja umarłam? - rzuciła to pytanie w stronę drzew, nie spodziewając się odpowiedzi.
-
Jeszcze nie nadszedł twój czas, Córo Ziemi – nieoczekiwanie
odparł kruk, zachrypniętym, niskim głosem.
- Czy ja umarłam? - rzuciła to pytanie w stronę drzew, nie spodziewając się odpowiedzi.
Lithia
zachłysnęła się powietrzem, próbując nie zemdleć. Zanim jednak
zdążyła cokolwiek powiedzieć, do ich uszu dotarł dźwięk
myśliwskiego rogu i zbliżające się natarczywe ujadanie sfory
psów. Spłoszony ptak gwałtownie wzleciał na wysokość pierwszych
gałęzi, ale nim zdążył ponownie machnąć skrzydłami, jego
ciało przebiła krótka strzała ozdobiona krwawoczerwonymi piórami.
Kruk zawisł z powietrzu, jakby skurczył się i jego niewielkie już
truchełko buchnęło jasnym płomieniem. Na leśne podszycie, niczym
płatki śniegu, posypał się szaro-granatowy popiół.
Lithia
podeszła do miejsca, gdzie ciemny proch tworzył wzniesienie i
wygrzebała z niego lekko nadpaloną strzałę. Choć z czerwonych
piórek pozostało jedynie kilka nitek, bez trudu rozpoznała do kogo
należał bełt. Łapacze. Klan rozpoczął polowanie. Na nią.
Biegła
najszybciej jak potrafiła. Nieraz kolczaste gałęzie raniły jej
twarz i ramiona, ale nie ustawała. Nie mogła. Dopiero teraz poczuła
czym jest pragnienie życia. Zawsze twierdziła, że nie boi się
śmierci. Że przyjmie ją w każdej chwili. Że odejdzie z nią jak
równy z równym. A teraz jej nogi drżały, płuca paliły od
szaleńczej ucieczki. Ponownie przekonała się, jak bardzo chce żyć.
Upadła. Sterczący kij rozerwał jej bluzkę, a rozgrzane ciało
otulił chłodny podmuch wiatru. Zerwała się gwałtownie i biegła
dalej, choć nogi przestawały być jej posłuszne.
Las
zaczął rzednąć. Coraz mniej było zwalonych pni i połamanych
gałęzi, o które mogłaby się potknąć. Wsparła się o masywny,
chropawy dąb. Przez chwilę jedynym, co słyszała było bicie jej
serca i szum krwi w uszach. Nie czekała jednak długo, aż Łapacze
wraz z psami zaczną ją doganiać. Szczekanie i warkot zbliżały
się, a ona nie miała już sił, by biec. Objęła mocno gruby pień
i cicho wyskandowała zaklęcie. Przez jej ciało przeszedł zimny
dreszcz, a kropelka potu spłynęła po karku. Drzewo, z którego
wyssała energię zrzuciło na ziemię wyschnięty konar. Krótka
strzała przeszyła powietrze i wbiła się pień. Kobieta ruszyła
dalej. Wiedziała, że za chwilę znów opadnie z sił i już nie
będzie mogła skorzystać z mocy natury.
Razem
z końcem lasu, pojawił się początek udeptanej ścieżki. Lithia
przyspieszyła. Kiedy Łapacze wypadną z gęstwiny drew, nie będzie
miała już żadnych szans. Biegła przed siebie szaleńczym tempem.
Czuła, jak energia coraz szybciej uchodzi z jej ciała.
Po
lewej stronie zamajaczył jej zarys kilku chat. Skręciła
gwałtownie. W jej sercu zakiełkowała nadzieja. Była coraz bliżej.
Obejrzała się za siebie. Dwa ogromne, brązowe psy wyleciały
spomiędzy drzew i gnały w jej stronę.
Z
oczu kobiety popłynęły łzy. Nawet nie próbowała zwalniać, gdy
dobiegała do najbliższego z domów. Z całym impetem uderzyła w
drewnianą konstrukcję i ostatkiem sił załomotała w drzwi.
Niebezpiecznie ;/
OdpowiedzUsuńA napisane jak zwykle cudnie ;)
Fajny wpis :)
OdpowiedzUsuńObserwuję Twojego bloga, czy mogłabym liczyć na rewanżyk ? :)
http://dawidkwiatkowski-opowiadanie.blogspot.com/
Rozdział mroczy, ale troche krótki! :/ ale i tak wystarczająco zajebiaszczy :D
OdpowiedzUsuńTo było dopiero mroczne! Piszesz tak zagadkowo, tak ciekawie że ciągle ma się ochote na więcej *.*
Ten rozdział był tajemniczy, straszny (pozytywnie) , co sie świetnie konponowało :D czekam na next! Fajnie że dodajesz tak często! ;3
Pozdrówki i weny :D
♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡
OdpowiedzUsuńświetny post! widać, że wiesz o czym piszesz :) wpadłam przypadkiem, ale na pewno zostaję na dłużej :) klik mój blog a może wspólna obserwacja? :) Jeśli mnie zaobserwujesz to napisz na moim blogu a ja się zrewanżuje:* obs=obs
♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡
Wspaniale napisane, ale jak mogłaś urwać w takim momencie, no jak? ;(
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńobserwuję :)
liczę na rewanż tu http://blackleopard-official.blogspot.com/
Fajny wpis, jednak poćwicz troszkę nad budową zdania i zwróć uwagę na pisownię niektórych wyrazów ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, skomentujesz najnowszy post ? Obserwacje mile widziane ;)
http://imagine-day.blogspot.com/
Co konkretnie masz na myśli pisząc o budowie zdań i pisowni wyrazów?
UsuńPiszesz świetnie, jestem zachwycona. :) Czekam na kolejny post :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńhttp://say-something-123.blogspot.com