Vanita
rozłożyła się wygodnie na miękkiej, skórzanej sofie i leniwym
gestem, niby przypadkiem, zaczepiła palcem materiał bordowej sukni,
z której głębokiego rozcięcia wyjrzała długa, zgrabna noga. Nad
palcami uniesionej dłoni blondynki krążyła niewielka kulka
światła, którą kobieta wprawiała w ruch delikatnymi, finezyjnymi
ruchami. Na jej karminowych ustach igrał drwiący uśmieszek, a
zmrużone oczy utkwione były w Lithii stojącej na puchatym, białym
dywanie na tle trzaskającego kominka. Choć początek jesieni był
wyjątkowo ciepły i łagodny, najczęstszym kaprysem Vanity było
wpatrywanie się w płonące polana.
-
Dlaczego miałabym ci pomóc? - słowa blondynki były ciche,
spokojne i ociekały jadem. W żaden sposób nie próbowała ukryć
swojej niechęci do stojącej przed nią kobiety.
-
Jesteśmy siostrami... - Lithia z całych sił starała się opanować
drżenie ciała i płacz, jednak jedna, nieposłuszna łza wymknęła
się z kącika oka i spłynęła po jej policzku.
-
Delikatna panienka, która potrafi spieprzyć najprostsze zadanie nie
jest moją siostrą.
-
Myślałam, że nie żyje... Wbiłam szty...
-
Myślałaś! Myślałaś! Trzeba było działać, a nie myśleć! -
Vanita zerwała się z sofy i rozgniewana stanęła przed kobietą. -
Czas dorosnąć, siostrzyczko i samemu odpowiadać za własne
porażki.
-
Proszę cię. Ja nie chcę umierać... - w oczach Lithii ponownie
zakręciły się łzy, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz. - Postaw
mu się.
Z
twarzy Vanity zniknęły wszelkie emocje. Spojrzała uważnie na
siostrę. W jej zielonych oczach błyszczały łzy, policzki
zaróżowiły się od ciągłego powstrzymywania płaczu, a szczęka
drgała lekko, jakby nie mogła wytrzymać napięcia i emocji. Ten
widok wydał się Vanicie żałosny. Blondynka gardziła siostrą i
wszystkim, co z nią związane. Ogarniała ją furia, gdy tylko ktoś
porównywał je obie. Lithia była pełna słabości, skrupułów,
litości, a jednak zawsze górowała nad Vanitą. Teraz to się
skończy. Blondynka utkwiła wzrok w oczach siostry. Dojrzała w nich
lęk i nieme błaganie. I coś jeszcze. Jakby niewypowiedzianą
pretensję o coś, co stało się już dawno.
Vanita
całą swoją siłę skupiła na tym, by nie odwrócić wzroku. Nie
udało jej się jednak wytrzymać spojrzenia siostry. Rozzłoszczona
i przerażona własną słabością, zacisnęła pięści.
-
Nie.
Rytuał
Odrzucenia to straszna, ale i piękna ceremonia. Kiedy chmury
przybrały intensywny kolor pomarańczy, purpury i głębokiego
fioletu, a słońce zaczęło powoli gasnąć i tonąć w
krystalicznej wodzie rozległego jeziora, wszyscy członkowie klanu
Laedere stanęli po obu stronach wydeptanej, jasnej ścieżki
prowadzącej na skraj urwiska. Drzewa otaczające ich, udekorowane
były misternie wykonanymi, szklanymi kwiatami. Nikłe dzwonienie
przywodziło na myśl odległy śpiew małego, dzikiego ptaszka. Był
to jedyny dźwięk rozpraszający dojmującą ciszę. Nikt nie zabrał
głosu. Żadne zwierzę nie odważyło się okazać swojej obecności.
Czas
stanął na ogromnym, płaskim, kamiennym stopniu, spojrzał na
Lithię oraz towarzyszącą jej Vanitę i przywołał je gestem.
Ostrożnie dotknął ramion pierwszej z kobiet i pochylił głowę, a
następnie złożył krótki, delikatny pocałunek na czubku głowy
blondynki, z której oczu nie znikał wyraz tryumfu.
-
Nadeszła pora – krótkie, ostre słowa Tempusa jak brzeszczot
rozcięły ciszę.
Lithia
na drżących nogach podeszła do skraju przepaści. Vanita stanęła
krok za nią. Wszyscy obecni wpatrywali się w słońce. Wraz ze
zgaśnięciem jego ostatniego promienia dokona się rytuał.
Lithia
tylko raz obróciła się i rzuciła siostrze błagalne spojrzenie,
po czym wbiła swój wzrok w jezioro pochłaniające ognistą kulę.
Gdy rozbłysło ostatnie światło dnia, Lithia poczuła na swych
plecach chłodną dłoń i mocne pchnięcie. Wiatr rozwiał jej
włosy, łopotał jej bluzką, pieścił i drażnił jej ciało jak
spragniony kochanek. Odruchowo zamknęła oczy. Nie krzyczała.
Wszyscy zgromadzeni oczekiwali głuchego łoskotu ciała
rozbijającego się o skały.
W
powietrze poszybował ogromny, czarny jak noc kruk.
_
Rozdział ze specjalną dedykacją dla Ani, która mnie motywuje i docenia, jak nikt inny :)
Dziękuję Ci za wiele miłych słów.
Dziękuję też każdemu za każdy komentarz, bo są one moją siłą napędową do dalszego działania.
Smutne :( ale fajnie napisane
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSmutne to bardzo :(( jak mogłaś to zrobić Lithii ://
UsuńRozdział bardzo dobrze napisany, świtnie opisałaś emocje Vanity i Lithii :)
Wyjaśnij mi tylko co oznacza słowo ,,brzeszczot" :)
Pozdrawiam, weny życzę i zapraszam do mnie na 4 rozdział :)
http://igrzyska-1.blogspot.com/
Dziękuję :) Postaram się, aby następny był weselszy.
UsuńA brzeszczot to ostrze miecza :)
No wiesz?
OdpowiedzUsuńWnoszę o kolejny rozdział teraz, zaraz.
Świetny!
Pozdrawiam i weny!
Saab.
Smutek i groza.... Świetny rozdział :) Końcówka zaskakująca, czekam na ciąg dalszy i ciekawi mnie co się dzieje u Hasto :]
OdpowiedzUsuńPojawił się u mnie 1 rozdział, jeżeli jesteś ciekawa, to zapraszam :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :D Tak fajnie o piszesz i takim prostym językiem :D No ogólnie bardzo fajny blog :D
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie :D http://loszawszesprzyjaludziomaleniemi.blogspot.com/