pół
roku wcześniej
-
Panny oczy błyszczą dziś piękniej niż gwiazdy, panno de Zumach –
Hasto czarował ładną brunetkę przez cały wieczór.
Dziewczyna
oblała się rumieńcem i płochliwie spuściła głowę. Dopiero od
kilku minut wirowali w tańcu, a mężczyzna zdążył już
skomplementować prawie każdy element jej ciała. Jego ręce coraz
śmielej poruszały się po jej talii.
Kręcili
się na ozdobnym, lakierowanym parkiecie w największej sali balowej
zamku. Dokoła nich, jak barwne motyle, wirowały damy w obfitych,
barwnych sukniach. Świece, zawieszone na ogromnych kandelabrach,
migotały rzucając ciepły blask na bogato zdobione ściany i
inkrustowane złotem obrazy. Pary sunęły po parkiecie w barwnym
korowodzie tańca radości. Była ku temu niemała przyczyna.
Najstarszy syn króla wyprawiał wesele, a wybranką jego serca i
sakiewki była księżniczka z sąsiedniego królestwa. Najpiękniejsza
kobieta jaką ludzkie oczy widziały. Każdy mężczyzna, który raz
na nią spojrzał poddawał się jej urokowi i tylko ona wypełniała
jego myśli. Z jej twarzy bił jednak chłód. Kiedy oczy księcia
płonęły szczęściem i namiętnością, jej spojrzenie było
zimne, jak szampan musujący w kryształowym kieliszku, który
oplatały jej smukłe palce. Pod maską pudru i uśmiechu kryła się
gruba warstwa pogardy dla świata.
Wybija
północ. Czas tańca młodej pary. Książę wstaje i wyciąga rękę
w stronę wybranki, prosząc ją na parkiet. Nie dochodzą jednak do
niego. Mężczyzna patrzy na ukochaną, a w jego oczach maluje się
niedowierzanie. Powoli, jak w zwolnionym tempie, upada na karminowy
dywan pokrywający schodki. Muzyka urywa się i wszystko na sali
zamiera. Przerażająca cisza kłuje w uszy. Przerywa ją
przeszywający syk wyciąganych mieczy i wtedy zaczyna się rzeź.
Część mężczyzn zrzuca zdobione, bogato haftowane płaszcze, pod
którymi kryją się czarne stroje najemników.
Hasto
rzuca się w pogoń za zdradziecką księżniczką, jednak jej biała
suknia tylko miga mu w wyścigu między wojownikami. Kilka razy
uchyla się przed ciosem, a potem potyka o zakrwawiony welon. Podnosi
się szybko, ciągnąc za sobą zbrukaną tkaninę. Pomści śmierć
brata choćby miał powiesić tę kobietę na jej własnym welonie.
Krzyki
mordowanej arystokracji niosą się echem po korytarzach, gdy
szaleńczym pędem ściga morderczynię. Choć płuca już pieką go
od wysiłku, przyspiesza widząc biały błysk za rogiem. Kiedy już
prawie jest u celu, rozdzierający ból obezwładnia jego ciało, a
oczy zasnuwa ciemność.
*
Kiedy
Hasto otworzył oczy, oślepił go blask poranka, wdzierający się
przez okno. Gdy tylko odzyskał świadomość zaczął się miotać.
Bezskutecznie. Grube sznury mocno trzymały jego ręce podwieszone na
obrotowym bloku pod stropową belką. Znajdował się w nieznanej mu
wieży, zawalonej zwojami i księgami. Za oknem roztaczał się widok
na góry, las i połyskujące w słońcu jezioro. W innych
okolicznościach ten obraz by go zachwycił, jednak w zaistniałej
sytuacji tępy ból w potylicy nie pozwalał na niczym się skupić.
Hasto rozejrzał się i dostrzegł mężczyznę o ciemnej, oliwkowej
cerze siedzącego kilka metrów obok niego. Uśmiechał się
nieznacznie. Otaczała go aura mądrości i spokoju. Świdrował
wzrokiem czarnowłosego mężczyznę.
-
Kim jesteś? I co ja, do cholery, tutaj robię? - choć Hasto
próbował krzyczeć, jego głos był słaby i zachrypnięty
-
Nazywam się Tempus. Jesteś tutaj, bo takie było twoje
przeznaczenie – mężczyzna mówił niskim, przepełnionym spokojem
głosem.
-
Jeżeli zaraz mnie nie wypuścisz, przysięgam, że twoim
przeznaczeniem będzie śmierć – warknął Hasto.
-
Dlatego właśnie jesteś spętany sznurem – mężczyzna uśmiechnął
się nieznacznie. - Pozwól, że coś ci wyjaśnię. Na weselu twego
brata zaszła drobna pomyłka. To nie on miał zginąć, lecz ty.
Jednak w wyniku drobnego nieporozumienia, które często się
zdarzają w ludzkim świecie, przeżyłeś. Początkowo miałem
zamiar uśmiercić cię zaraz po tym jak wybiegłeś z sali, ale
uznałem, że jesteś zbyt ciekawą osobą, aby już teraz umrzeć.
Sam pozbawiłbym się okazji do zabawy. Okazuje się, bowiem, że
tobie jedynemu ciągle udaje się oszukać własne przeznaczenie i
wymknąć się śmierci. Jeszcze żaden człowiek mnie tak nie
zafascynował.
-
Brednie szaleńca opętanego przeświadczeniem o własnej wielkości!
Tempus
zaśmiał się. Być może był szaleńcem. Być może uważał się
za wielkiego. Ale cóż to znaczy kiedy jest się nim? Kiedy ma się
władzę nad ludzkim życiem? Nad ludzkim przeznaczeniem? Nad każdym
poza tym jednym jedynym, który wisiał przed nim bezbronny. Nie
rozumiał tego, ale wiedział, że prędzej czy później mu się
uda. Zabije go i z tryumfem spojrzy na jego zwłoki.
-
Kim ty w ogóle jesteś, żeby cokolwiek wiedzieć o mnie i moim
losie? - Hasto z pogardą wydął wargi.
-
Kimś, kto niczego nie pragnie tak, jak twojej śmierci. Kimś, kto
będzie zabijał każdą bliską ci osobę. Kimś, kto cię zniszczy.
Kto sprawi, że sam zapragniesz śmierci i przyjdziesz do mnie na
kolanach, błagając o nią, a ja ulituję się nad wynędzniałym
księciem Hasto, którego odrzucił świat i zabiję cię. Jestem
Czasem. Jestem Śmiercią.
Zerwał
się gwałtownie z obitego perkalem fotela i wskazującym palcem
dotknął skroni czarnowłosego. Przed oczami Hasto znów zatańczyła
ciemność.
_
_
Chyba trochę zagmatwałam :) Ale taka mała retrospekcja nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
Jestem otwarta na wszelką krytykę, proszę o komentarze, reakcje i głosy w ankiecie :)
Jestem też bardzo ciekawa osób zza granicy, które stale wchodzą na bloga i urozmaicają mi statystyki :D
Ciekawy zabieg :)
OdpowiedzUsuńto co piszesz,, strasznie kojarzy mi się z Wiedźminem, jestem prawie pewna, że musiałaś go czytać. A jeśli coś kojarzy się z wiedźminem - jest świetne, tak jak Twój blog. Duuużo weny i kolejnych rozdziałów c:
UsuńOwszem, czytałam Wiedźmina i uwielbiam go :)
UsuńStaram się nie wzorować na żadnej książce, ale to, co czytam zawsze gdzieś w podświadomości zostaje, więc mogą być takie skojarzenia.
Bardzo dziękuję za miłe słowa :)