sobota, 8 marca 2014

Rozdział XI

      Hasto powoli szedł w stronę mostu. Z daleka widział Lithię opartą o murek, pogrążoną w rozmyślaniach. Delikatny wiatr poruszał jej włosami, przywołując na myśl lśniącą taflę wody. Z każdym krokiem coraz bardziej starał się pokonać dziwne uczucie wewnątrz siebie, jednak ono jak wiosenny tulipan tylko się rozwijało. Kiedy stał za nią i czuł bijące od niej ciepło oraz delikatny zapach malin uświadomił sobie coś, co wzbudziło jego przerażenie. Lithia była pierwszą kobietą, która pociągała go nie tylko fizycznie. Jej obecność napawała go dziwnym spokojem i przywoływała na jego twarz delikatny uśmiech. Choć wiedział, że tak naprawdę jej nie zna i niewiele o niej wie, czuł, że jest wyjątkowa i łączy go z nią coś silniejszego niż przypadkowa znajomość. Jednocześnie bał się tego, co może się stać kiedy nie zapanuje nad własnymi emocjami, kiedy zaślepi go uczucie.
      Stanął tuż obok niej. Oparł dłonie o murek tak, że ich palce delikatnie się stykały. Ona nawet na niego nie spojrzała. Przez chwilę stali w milczeniu wpatrując się w połyskującą toń rzeki, aż Lithia lekko zachrypniętym głosem przerwała ciszę.
      - Wcale nie miałam ci pomóc w zemście.
      Hasto spojrzał na nią zdziwiony. Chociaż nie wierzył w jej poprzednie zapewnienie, teraz zaskoczyły go jej słowa. Wbił w nią wzrok oczekując kolejnych słów.
      - Wysłano mnie, aby cię zabić – jej spojrzenie wciąż utkwione było w migotliwej tafli wody.
      Mężczyzna poczuł się jakby ktoś uderzył go w głowę obuchem. Tego się nie spodziewał. Wiedział, że ma wrogów. Wiedział, że naraził się wielu osobom. Ale nie sądził, że ktoś mógłby go odnaleźć, że ktoś mógłby chcieć go uśmiercić. Słowa uwięzły mu w gardle, tworząc nieprzyjemną, bolesną gulę. Wspomnienia napłynęły na niego zimną falą. Tylko jeden człowiek mógł z całego serca pragnąć jego śmierci. Jednak spotkanie z Czasem wciąż było dla niego nierealne niczym sen.
      - Więc dlaczego jeszcze tego nie zrobiłaś? Miałaś ku temu świetne okazje.
      Dopiero teraz na niego spojrzała. W jej oczach błyszczały łzy. Ogień wściekłości, którym dopiero co pałało jej serce, teraz tlił się tylko jak żałosne zgliszcza. Przełknęła głośno ślinę. Wpatrywała się w niego jak gdyby poszukując przyczyn własnej słabości.
      - Nie potrafię – powiedziała cicho. - Od kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam, czuję, że jesteś kimś innym niż wszyscy ludzie. Kimś ważniejszym. Kimś lepszym – po jej policzkach popłynęły łzy. - Ale nie chcę ryzykować własnego życia. Boję się śmierci i tego co może czaić się w wiecznej ciemności. Jestem tchórzem. Przepraszam.
      Hasto poczuł na swoim brzuchu zimny pocałunek sztyletu. 
  
 
_
Rozdział, którego tak naprawdę miało nie być. Ale przekonałam się do niego. Chociaż jest krótki jego napisanie zajęło mi najwięcej czasu. Musiałam wszystko przemyśleć i mam nadzieję, że się podoba :)

Bardzo dziękuję za ponad 1000 wyświetleń. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się aż tylu i jest mi niezmiernie miło widząc tę cyfrę :)

5 komentarzy:

  1. Miłość, wszechobecna. Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszechobecna. Jak dotąd było jej mało :) A poza tym to taka babska notka. Na dzień kobiet ♥

      Usuń
  2. Ale miłość jest wszędzie i może się nudzić ten wątek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wobec tego możesz cofnąć się do rozdziału z ghulem. Tam nie było miłości.
      I dziękuję za radę.

      Usuń
  3. super ;3
    zapraszam do mnie http://ideprzezswiatzrozwiazanymisznurowkami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie reklamy proszę zamieszczać w "spamowniku", odwiedzam każdy blog.

Nie uznaję czegoś takiego jak obs za obs i kom za kom.
Obserwuję tylko te blogi, które naprawdę mnie interesują.

Nomida zaczarowane-szablony