Hasto
powoli szedł w stronę mostu. Z daleka widział Lithię opartą o
murek, pogrążoną w rozmyślaniach. Delikatny wiatr poruszał jej
włosami, przywołując na myśl lśniącą taflę wody. Z każdym
krokiem coraz bardziej starał się pokonać dziwne uczucie wewnątrz
siebie, jednak ono jak wiosenny tulipan tylko się rozwijało. Kiedy
stał za nią i czuł bijące od niej ciepło oraz delikatny zapach
malin uświadomił sobie coś, co wzbudziło jego przerażenie.
Lithia była pierwszą kobietą, która pociągała go nie tylko
fizycznie. Jej obecność napawała go dziwnym spokojem i
przywoływała na jego twarz delikatny uśmiech. Choć wiedział, że
tak naprawdę jej nie zna i niewiele o niej wie, czuł, że jest
wyjątkowa i łączy go z nią coś silniejszego niż przypadkowa
znajomość. Jednocześnie bał się tego, co może się stać kiedy
nie zapanuje nad własnymi emocjami, kiedy zaślepi go uczucie.
Stanął
tuż obok niej. Oparł dłonie o murek tak, że ich palce delikatnie
się stykały. Ona nawet na niego nie spojrzała. Przez chwilę stali
w milczeniu wpatrując się w połyskującą toń rzeki, aż Lithia
lekko zachrypniętym głosem przerwała ciszę.
-
Wcale nie miałam ci pomóc w zemście.
Hasto
spojrzał na nią zdziwiony. Chociaż nie wierzył w jej poprzednie
zapewnienie, teraz zaskoczyły go jej słowa. Wbił w nią wzrok
oczekując kolejnych słów.
-
Wysłano mnie, aby cię zabić – jej spojrzenie wciąż utkwione
było w migotliwej tafli wody.
Mężczyzna
poczuł się jakby ktoś uderzył go w głowę obuchem. Tego się nie
spodziewał. Wiedział, że ma wrogów. Wiedział, że naraził się
wielu osobom. Ale nie sądził, że ktoś mógłby go odnaleźć, że
ktoś mógłby chcieć go uśmiercić. Słowa uwięzły mu w gardle,
tworząc nieprzyjemną, bolesną gulę. Wspomnienia napłynęły na
niego zimną falą. Tylko jeden człowiek mógł z całego serca
pragnąć jego śmierci. Jednak spotkanie z Czasem wciąż było dla
niego nierealne niczym sen.
-
Więc dlaczego jeszcze tego nie zrobiłaś? Miałaś ku temu świetne
okazje.
Dopiero
teraz na niego spojrzała. W jej oczach błyszczały łzy. Ogień
wściekłości, którym dopiero co pałało jej serce, teraz tlił
się tylko jak żałosne zgliszcza. Przełknęła głośno ślinę.
Wpatrywała się w niego jak gdyby poszukując przyczyn własnej
słabości.
-
Nie potrafię – powiedziała cicho. - Od kiedy pierwszy raz cię
zobaczyłam, czuję, że jesteś kimś innym niż wszyscy ludzie.
Kimś ważniejszym. Kimś lepszym – po jej policzkach popłynęły
łzy. - Ale nie chcę ryzykować własnego życia. Boję się śmierci
i tego co może czaić się w wiecznej ciemności. Jestem tchórzem.
Przepraszam.
Hasto
poczuł na swoim brzuchu zimny pocałunek sztyletu.
_
Rozdział, którego tak naprawdę miało nie być. Ale przekonałam się do niego. Chociaż jest krótki jego napisanie zajęło mi najwięcej czasu. Musiałam wszystko przemyśleć i mam nadzieję, że się podoba :)
Bardzo dziękuję za ponad 1000 wyświetleń. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się aż tylu i jest mi niezmiernie miło widząc tę cyfrę :)
Miłość, wszechobecna. Dlaczego?
OdpowiedzUsuńNie wszechobecna. Jak dotąd było jej mało :) A poza tym to taka babska notka. Na dzień kobiet ♥
UsuńAle miłość jest wszędzie i może się nudzić ten wątek ;)
OdpowiedzUsuńWobec tego możesz cofnąć się do rozdziału z ghulem. Tam nie było miłości.
UsuńI dziękuję za radę.
super ;3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://ideprzezswiatzrozwiazanymisznurowkami.blogspot.com/