sobota, 15 lutego 2014

Rozdział VII

      Wizja urwała się tak samo nagle, jak się pojawiła. Lithię zewsząd otaczał szum liści i szept wiatru. Kiedy otworzyła oczy oślepiła ją przepełniona słońcem zieleń. Po chwili przywykła do nagłej jasności i ujrzała nad sobą elektryzująco niebieskie spojrzenie. Twarz Travisa rozjaśnił uśmiech. Odwrócił się gwałtownie i krzyknął.
      - Hasto! Ocknęła się!
    Lithia nie widziała jak czarnowłosy rzuca wszystko co trzymał i podbiega. Leżała na miękkiej derce i częściowo zwiniętej pelerynie. Próbowała się poruszyć, ale mięśnie jeszcze nie odzyskały sprawności. Jej serce biło nienaturalnie wolno, a oddech był płytki i urywany. Starała się go wyrównać, ale nie przychodziło to łatwo.
      - W porządku? Straciłaś przytomność, nie zdążyłem... Bogowie, jesteś blada jak topielica! - Hasto starał się zachować kamienną twarz, ale jego oczy emanowały troską i niepokojem.
      - Wiem – głos Lithii był słaby i zachrypnięty. - Zawsze tak jest.
      - Jak to - zawsze?
      Lithia powoli podniosła się i usiadła. Przygładziła włosy i przeciągnęła je do przodu, cały czas się nimi bawiąc. Spojrzała ze smutkiem na Hasto, na Travisa i ponownie spuściła wzrok. Westchnęła. Jej ciało przeszedł dreszcz.
      - Jestem widzącą – powiedziała po chwili. - Od kiedy tylko pamiętam miałam wizje. Nie kontrolowałam ich. Bez względu na to, co robiłam, gdzie byłam... Traciłam przytomność. Czasem na kilka minut, czasem na kilka dni. Z czasem nauczyłam się je interpretować, rozumieć, myślałam też, że potrafię nad nimi panować, ale tym razem... To było silniejsze ode mnie. Ostatnio... Ostatnio nie nad wszystkim potrafię zapanować – na jej policzki wpełzł blady rumieniec.
      - Co widziałaś? - Travis nagle spoważniał. Hasto nigdy nie widywał go bez uśmiechu. Teraz jak rzadko, zdawał się być świadomym powagi sytuacji.
      - Budzące się do życia zło – pokręciła głową. - Nie mam pojęcia co to jest...

*

      Zapadł zmrok. Po pobielanych ścianach przemknął cień. Niezauważony sunął przez brukowane ulice. Rozsiewał niepokój. Ludzie wychodzili z domów. Pokrzykiwali gniewnie. Patrzyli na siebie z wrogością. W ich sercach kiełkowała nienawiść. W każdym domu, w każdej gospodzie miecze i sztylety zalśniły od krwi.

1 komentarz:

Wszelkie reklamy proszę zamieszczać w "spamowniku", odwiedzam każdy blog.

Nie uznaję czegoś takiego jak obs za obs i kom za kom.
Obserwuję tylko te blogi, które naprawdę mnie interesują.

Nomida zaczarowane-szablony