piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział XL

dwa lata wcześniej

     Spod grubej warstwy pierzastych chmur na połać rozgwieżdżonego jeszcze granatu powoli rozlewała się czerwień wschodzącego słońca. Intensywnie krwista barwa płynnie przechodziła przez pomarańcz i fiolet, z wolna stając się błękitem. Na tle jaśniejącego nieboskłonu jeszcze wyraźnie malowały się czarne kontury drzew, chat i wieżyc, tworząc nierealny, bajkowy widok.
     Travis stał na najdalej wysuniętym na zachód przylądku. Przyglądał się morzu. Pełen był ciekawości i zachłystywał się natłokiem nowych barw, nowych widoków. Woda falowała delikatnie jak pierś młodej kobiety podczas snu. Co chwila wiatr smagał morską toń, jak westchnięcie porusza włosy opadłe na twarz. Na tle błękitu bieliły się żagle, postawione na kształt chorągwi zwiastujących zakończenie wojny. Okręt poddawał się delikatnym ruchom fal, jak kołyska bujał się na morzu.
     Morze było coraz bardziej niespokojne. Z każdym kolejnym rozpryśnięciem się o skały, fale zdawały się być większe. Niebo ponownie zasnuwało się coraz ciemniejszymi chmurami. Majtek, który poprzednio był źródłem uciech podróżnych teraz jak pająk wspinał się na drabinę i obwieszczał nadchodzące niebezpieczeństwo. Wiatr nasilał się i wielki, spieniony bałwan na chwilę przykrył pokład. Jednak okręt niestrudzenie i konsekwentnie parł do celu. Jak król, podnosił dumnie kark i stawiał czoła naturze, chcąc jej pokazać, że jest nieugięty, potężny. Duch Travisa szybował nad żaglami okrętu, mężczyzna czuł jakby i on był na pokładzie. Wypełniała go radość, gdy widział, jak statek płynie ku wyznaczonemu celowi, jak nie poddaje się trudom. Skupiał się wyłącznie na losach okrętu i jego pasażerów. Całym sercem był z nimi. Choć stał na suchym lądzie, czuł bujanie fal, czuł krople wody na policzkach.
     Inique podeszła do niego powoli i stanęła z nim ramię w ramię. Milcząc wpatrywali się w okręt, stawiający czoła siłom natury. Ze stałego lądu zaczątki sztormu wyglądały równie przerażająco jak z pokładu, a widząc nieporadność kłębiących się jak mrówki ludzi, kobieta miała ochotę skoczyć w morze i dostać się na statek, aby przejąć dowództwo.
    - Zaczyna mi się tu podobać. - Po długiej chwili milczenia głos Travisa był niski i zachrypnięty. Inique spojrzała na niego pytająco. - Piękne kobiety, dobre wino, nieokiełznane morze...
     - I każde z nich to zdradliwa kochanka. - Brunetka uśmiechnęła się zadziornie. Wiatr załopotał jej jak zwykle rozchełstaną koszulą, odsłaniając na chwilę opalone ciało.
     Travis z niemałą satysfakcją spojrzał na widoczny przez materiał zarys jej piersi. Po chwili z łobuzerskim uśmiechem popatrzył w oczy kobiety i nonszalanckim gestem przeczesał włosy. Inique roześmiała się perliście.
     - Nie masz szans, przyjacielu. - Odwróciła się i ruszyła z powrotem do karczmy. Travis jeszcze przez moment wpatrywał się w okręt toczący walkę z wiatrem i nadciągającymi falami, po czym ruszył za kobietą.

     Usiadł na jasnej ławie obok Inique i głośno postawił kufel na stole. Nieco spienionego piwa wylało się na drewniany blat, ale nijak się tym nie przejął. Wyciągnął przed siebie nogi i rozparł się na siedzeniu. Zamknął oczy, westchnął, przeciągnął się i opuszczając ręce, niby przypadkiem, musnął dłonią udo kobiety. Inique spojrzała na niego rozbawiona.
     - Nigdy się nie poddajesz, co?
     - Nigdy. - Uśmiechnął się, nie otwierając oczu.
    Brunetka pokręciła głową i wstała. Ruszyła w stronę kontuaru, celem uzupełnienia pustego już kufla, lecz nie dane jej było do niego dojść. Na jej drodze stanął rosły mężczyzna, od którego bił smród potu i przetrawionego alkoholu. Inique rozpoznała w nim jednego z kupców goszczących w mieście od kilku dni.
     - Ile? - Rzucił bełkotliwie.
    Inique spojrzała na niego z pogardą i niedowierzaniem. Zrobiła krok w bok, chcąc wyminąć mężczyznę, jednak ten chwycił ją za ramię.
     - Ile? - warknął, tym razem agresywnie.
     - Przykro mi – odezwał się Travis. - Ale ta pani nie świadczy takich usług.
    Chwycił mężczyznę za rękę i wykręcił ją lekko. Kiedy ten zaczął się wyrywać po prostu mocniej ją wygiął, a pijany kupiec stracił równowagę i wyrżnął o podłogę. Inique spojrzała na Travisa zaskoczona.
     - No co? - Zapytał z rozbrajającym uśmiechem. - Obraził cię.

4 komentarze:

  1. Cóż, Travis może być kobieciarzem, ale i szlachetnym, jak widać, bywa mężczyzną. Opisy przyrody miodne - czekam na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wróciłaś!!! Jak ja na cb czekałam :D
    Rozdział cudowny :D Tylko szkoda, że taki króciutki :(
    Travis... Travis mnie zaskoczył :D Nie spodziewałam się XD
    Kim była ta kobieta??? Czyżby jakaś miłość wielka??? Czy ma związek ze znakiem??? Tyle pytań...
    Czekam na nn :)

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    Ps. Zapraszam :) -------> http://sunterstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. A co z Lithia! O: czuje się nieco zdezorientowana

    OdpowiedzUsuń
  4. Travis to może i kobieciarz, ale z kulturką :D

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie reklamy proszę zamieszczać w "spamowniku", odwiedzam każdy blog.

Nie uznaję czegoś takiego jak obs za obs i kom za kom.
Obserwuję tylko te blogi, które naprawdę mnie interesują.

Nomida zaczarowane-szablony