Vanita
dyskretnie poprawiła cienkie ramiączko finezyjnej sukni, która
karminowymi falami lekko opadała na jej odziane w czarne pantofelki
stopy. Nonszalanckim gestem odrzuciła złote pukle włosów z
ramienia i uśmiechnęła się do przechodzących mężczyzn.
Zmierzyli ją przepełnionym pożądaniem spojrzeniem i odwzajemnili
gest. Vanita udała, że wcale nie była nimi zainteresowała i
potoczyła po sali znudzonym wzrokiem. Jej niebieskie oczy dokładnie
śledziły wszystkie kobiety, oceniały ich fryzury, stroje, makijaż.
Nic nie umknęło czujnym oczom blondynki. Ze złośliwym uśmiechem
patrzyła na tandetnie iskrzącą się twarz jakiejś hrabiny, na
jaskrawozieloną suknię stojącej niedaleko księżnej i z
satysfakcją przypominała sobie własne odbicie w lustrze. Choć
niewątpliwie była piękną kobietą, dzisiejszego wieczoru nie
grała głównej roli. Wszyscy oczekiwali nadejścia kogoś innego.
Kogoś, kto właśnie wygrał w konkurencji „kto pierwszy zabije
księcia”. Kogoś, kto właśnie pojawił się u szczytu schodów.
Vanita
z zazdrością patrzyła jak subtelnie połyskująca jasnobłękitna
suknia oplata smukłe ciało Lithii, jak jej piersi falują z każdym
krokiem, jak kasztanowe włosy lśniącą taflą opadają na jej
odsłonięte plecy. Blondynka na moment straciła rezon, ale
pogardliwy uśmieszek nie zniknął z jej twarzy. Zaraz jej bystre
oczy wychwycą jakiś drobny mankament, zmarszczkę na twarzy, oczko
w pończosze czy choćby wystającą nitkę, jednak na nic takiego
się nie zanosiło. Tego dnia wszystko było nieznośnie idealne.
Zazgrzytała zębami, kiedy spostrzegła, że Lithia zmierza w jej
stronę.
-
Witaj, siostrzyczko – powiedziała Vanita, pozornie radośnie,
przywołując na twarz wymuszony uśmiech.
-
Witaj, Van – Lithia obdarzyła ją jedynie skinieniem głowy.
-
No, no. Nie sądziłam, że ci się uda. Wydawać by się mogło, że
zaczynasz coś czuć do naszego księcia. A jednak moja mała
siostrzyczka w końcu wydoroślała.
Lithia
roześmiała się serdecznie, jednak jej oczy pozostały
niewzruszone. Nieznośna gula w przełyku powiększała się, ilekroć
pomyślała o Hasto i o tym, co zrobiła. Nie mogła jednak pozwolić,
aby cokolwiek było po niej widać. Na jej twarzy nie mógł zagościć
nawet cień emocji.
-
Bawisz mnie, siostro. Chyba nie sądziłaś, że oddam ci tę
przyjemność zabicia go?
- Niestety.
Chociaż ja, w przeciwieństwie do ciebie, przedtem nie
przepuściłabym okazji spędzenia nocy z takim mężczyzną –
Vanita spojrzała wymownie na siostrę i puściła jej oko.
-
Dlatego to ja wypełniłam to zadanie, a nie ty – Lithia spojrzała
na siostrę z wyższością i odeszła w przeciwną stronę.
Wir
rozmów, śmiechu, zabawy porwał ją jak wiatr szmacianą pacynkę.
Z maską uśmiechu tańczyła i bawiła się. Jednak w jej wnętrzu
wciąż coś rosło. Coś, co jak kamień ciążyło i przyciągało
ją do ziemi. Straciwszy oddech przez moment rozglądała się po
sali. Kiedy dostrzegła zmrużone oczy Czasu, owionął ją chłód,
a dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Mężczyzna ledwo zauważanie
kręcił głową.
Bardzo, bardzo dobre. Polecę Annie- pozdrawiam annabelka2000
OdpowiedzUsuńKolejny wątek, starsza siostra wprowadza zamęt, podoba mi się to.
OdpowiedzUsuń