poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział XIII

      Vanita dyskretnie poprawiła cienkie ramiączko finezyjnej sukni, która karminowymi falami lekko opadała na jej odziane w czarne pantofelki stopy. Nonszalanckim gestem odrzuciła złote pukle włosów z ramienia i uśmiechnęła się do przechodzących mężczyzn. Zmierzyli ją przepełnionym pożądaniem spojrzeniem i odwzajemnili gest. Vanita udała, że wcale nie była nimi zainteresowała i potoczyła po sali znudzonym wzrokiem. Jej niebieskie oczy dokładnie śledziły wszystkie kobiety, oceniały ich fryzury, stroje, makijaż. Nic nie umknęło czujnym oczom blondynki. Ze złośliwym uśmiechem patrzyła na tandetnie iskrzącą się twarz jakiejś hrabiny, na jaskrawozieloną suknię stojącej niedaleko księżnej i z satysfakcją przypominała sobie własne odbicie w lustrze. Choć niewątpliwie była piękną kobietą, dzisiejszego wieczoru nie grała głównej roli. Wszyscy oczekiwali nadejścia kogoś innego. Kogoś, kto właśnie wygrał w konkurencji „kto pierwszy zabije księcia”. Kogoś, kto właśnie pojawił się u szczytu schodów.
      Vanita z zazdrością patrzyła jak subtelnie połyskująca jasnobłękitna suknia oplata smukłe ciało Lithii, jak jej piersi falują z każdym krokiem, jak kasztanowe włosy lśniącą taflą opadają na jej odsłonięte plecy. Blondynka na moment straciła rezon, ale pogardliwy uśmieszek nie zniknął z jej twarzy. Zaraz jej bystre oczy wychwycą jakiś drobny mankament, zmarszczkę na twarzy, oczko w pończosze czy choćby wystającą nitkę, jednak na nic takiego się nie zanosiło. Tego dnia wszystko było nieznośnie idealne. Zazgrzytała zębami, kiedy spostrzegła, że Lithia zmierza w jej stronę.
      - Witaj, siostrzyczko – powiedziała Vanita, pozornie radośnie, przywołując na twarz wymuszony uśmiech.
         - Witaj, Van – Lithia obdarzyła ją jedynie skinieniem głowy.
        - No, no. Nie sądziłam, że ci się uda. Wydawać by się mogło, że zaczynasz coś czuć do naszego księcia. A jednak moja mała siostrzyczka w końcu wydoroślała.
      Lithia roześmiała się serdecznie, jednak jej oczy pozostały niewzruszone. Nieznośna gula w przełyku powiększała się, ilekroć pomyślała o Hasto i o tym, co zrobiła. Nie mogła jednak pozwolić, aby cokolwiek było po niej widać. Na jej twarzy nie mógł zagościć nawet cień emocji.
           - Bawisz mnie, siostro. Chyba nie sądziłaś, że oddam ci tę przyjemność zabicia go?
      - Niestety. Chociaż ja, w przeciwieństwie do ciebie, przedtem nie przepuściłabym okazji spędzenia nocy z takim mężczyzną – Vanita spojrzała wymownie na siostrę i puściła jej oko.
       - Dlatego to ja wypełniłam to zadanie, a nie ty – Lithia spojrzała na siostrę z wyższością i odeszła w przeciwną stronę.
      Wir rozmów, śmiechu, zabawy porwał ją jak wiatr szmacianą pacynkę. Z maską uśmiechu tańczyła i bawiła się. Jednak w jej wnętrzu wciąż coś rosło. Coś, co jak kamień ciążyło i przyciągało ją do ziemi. Straciwszy oddech przez moment rozglądała się po sali. Kiedy dostrzegła zmrużone oczy Czasu, owionął ją chłód, a dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Mężczyzna ledwo zauważanie kręcił głową. 
      

2 komentarze:

  1. Bardzo, bardzo dobre. Polecę Annie- pozdrawiam annabelka2000

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny wątek, starsza siostra wprowadza zamęt, podoba mi się to.

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie reklamy proszę zamieszczać w "spamowniku", odwiedzam każdy blog.

Nie uznaję czegoś takiego jak obs za obs i kom za kom.
Obserwuję tylko te blogi, które naprawdę mnie interesują.

Nomida zaczarowane-szablony